Gdzie jest fabuła tego filmu? Tego nie wiem. Ale jeśli już mówić o logice, to owszem postarano się o dokładne scenerie, oddające jak najlepiej faktyczny wygląd tamtych miejsc, a jednak zapomniano już, że broda i włosy rosną. Ale przecież to Brad Pitt - on wygląda idealnie nawet niegolony i nieobcinany przez kilka miesięcy..
Do rzeczy jednak, bo zaczęłam się czepiać za wcześnie. Wolałabym obejrzeć Rrrrrrrrrr niż ten film. Jestem fanką kosmicznych scenerii i brakuje mi pozycji w tym klimacie w światowej filmotece, jednak ten obraz, poza realistycznymi widokami, nie dał mi nic więcej. Żadnej emocji. Ani wkurzenia, ani smutku, ani radości.. Nic. Gdyby ktoś utworzył gatunek dla produkcji, które nie wywołują u widza ani jednej emocji, to przypisany do niego Ad Astra dostałby ode mnie 10/10. Mam poczucie zmarnowanego czasu i jeszcze większą niż przedtem awersję do Brada Pitta. Piszecie tu na forum o refleksji na temat wielkiej pustki w kosmosie i tego, że powinniśmy cenić każdy dzień na Ziemi. Serio trzeba było wydawać na to kilkadziesiąt albo kilkaset milionów dolarów? Bo jeśli tylko takie przesłanie ma ta produkcja, to budżet poszedł w błoto.