Oceniam film „Ad Vitam” na 1/10. To co się stało przez dziesięciolecia z kinem francuskim zasługuje na głęboką naukową analizę. Kino francuskie lat 60ych produkowało świetne filmy jeden po drugim. I tak to trwało do początku lat 70, kiedy po arcydziele „Les Valseuses” nastąpił zawał tego kina. Zdarzały się jakieś przebłyski, głównie w komedii, ale to kino nadal jest na dnie. Film „Ad Vitam” jest po prostu durny. Być może opowieść ogólnie jest ciekawa, ale sam scenariusz i dialogi to straszny prymityw. Łączenie poszczególnych scen nie istnieje. Od samego początku film jest mocno podejrzany, szczególnie, kiedy kobieta w końcowo zaawansowanej ciąży, która ma za parę dni rodzić, bierze udział w bójce z wieloma wykwalifikowanym napastnikami i jest lepsza niż Bruce Lee i Steven Seagal razem wzięci. No litości... co to za dno?... Oczywiście francuski film nie może zaistnieć bez nachalnej turystycznej promocji Francji, więc bohaterowie wiszą na ścianach Bazyliki Montmartre. Ale dlaczego prace remontowe wykonują członkowie elitarnej jednostki antyterrorystycznej?... Tak po godzinach? Czy w czasie ćwiczeń? Cały wielki fragment ukazujący głęboką przyjaźń każdego z każdym w tej elitarnej jednostce, szczególnie przy grillu, jest głęboko nudny, sztampowy i pozbawiony sensu. Sceny nonsensowne gonią sceny nonsensowne, na przykład, że tuż przed wkroczenie do akcji terrorystycznej kobieta mówi mężczyźnie, że chce się z nim całować i kochać. Inny debilizm jest taki, że facet ucieka sportowym suvem przez kilkanaście minut, ucieka, ucieka, przed jednym pieszym złym, a nagle przejeżdża tuż przed tym złym. Albo jakim cudem można wystrzelić trzy magazynki z karabinu maszynowego w kierunku samochodowego i nawet nie trafić go w szybę? Albo po jakiego dzbana facet w drodze do szpitala przejeżdża przez cały park w Wersalu zamiast jechać normalnie dwupasmowymi N10 i A12? Wątek z motolotnią to już szczyt debilizmu. A trafienie motolotnią strzelca w momencie decydującego strzału zasługuje na debilizm roku. Dodać należy jeszcze to, że kobieta w ciąży tuż przed porodem rozwala grupę złoczyńców w walce wręcz i nic się nie dzieje, ale jak już leży na wygodnej kanapie limuzyny, to nagle zaczyna rodzić i… uwaga! … umierać… Ten film to po prostu dno, jakość kina akcji na poziomie produkcji przedszkolaków. Zasugerowałbym prasowanie koszul podczas oglądania filmu, ale film jest tak zmontowany, że należy czujnie śledzić każde ujęcie, żeby jakoś się połapać, a i tak to śledzenie nie pomoże w tym, żeby ten film stał się sensowny. Można oglądać na zaśnięcie. Pozdrawiam Was, Wasz Profesor Jan Film.