Musiałem to napisać w nagłówku.
Przepraszam.
Strasznie mi się ten wątek nie spodobał. Nie wydaje mi się możliwy z żadnego punktu widzenia.
Wiecie na czym polega problem francuskiego kina po 90tym?
Nie wiedzieć czemu reżyserzy postanowili 70% filmu poświęcić na drzemkę. Można iść do kibla, na fajkę, po browara do żabki. Wrócić i cieszyć się finałem.
To jakiś tragiczny schemat i pewnie tylko Francuzi to kumają.
Ciekawe kino. Zamiast przerwy reklamowej mamy wątkowe. Długie. Można spokojnie iść do kibla, na fajkę, albo po browara do miasta obok. Flaki .
w finalnym pościgu był jeszcze rajd zaprzęgiem reniferów. A że na reniferach przyoszczędzili, jest tylko 3/10. To i tak nieźle, jak na potencjał fabuły tego dzieła...
Scenariusz jakich wiele. Tajny agent/policjant/antyterrorysta, który zostaje niesłusznie oskarżony o coś czego nie zrobił i teraz walczy o oczyszczenie swojego imienia. Takich produkcji już parę było, mniej lub bardziej udanych. W tym obrazie jest trochę akcji, ale ogólnie d*py nie urywa. Obejrzeć i zapomnieć... 5/10
Oceniam film „Ad Vitam” na 1/10. To co się stało przez dziesięciolecia z kinem francuskim zasługuje na głęboką naukową analizę. Kino francuskie lat 60ych produkowało świetne filmy jeden po drugim. I tak to trwało do początku lat 70, kiedy po arcydziele „Les Valseuses” nastąpił zawał tego kina. Zdarzały się jakieś...