Już pierwsza część "Crank" sprawiła że niemal wyskoczyłem z kapci siedząc przed komputerem. Tak odjechanego, pokręconego i absurdalnego filmu nie widziałem już kawał czasu. Dlatego sięgnąłem po dwójkę, która spełniła moje oczekiwania z olbrzymią nawiązką. Wszystkiego jest więcej, jest o wiele szybciej i (wydawało mi się to niemożliwe) jeszcze bardziej absurdalnie. Totalna jazda bez trzymanki, bez zachowania jakichkolwiek reguł czy logiki. Ten film to odzwierciedlenie tego co chce oglądać współczesny widz kina sensacyjnego - ma być brutalnie, bardzo szybko, z jajem i śmiesznie. Zero nudy, niepotrzebnego patosu czy czasu na refleksję. Czysta zabawa. Wiadomo że jeden się zachwyci a inny ominie szerokim uchem z uśmieszkiem politowania na twarzy. Ja jestem pośrodku, dlatego filmu nie oceniam bo nie mam bladego pojęcia jaką ocenę by wystawić.
Jeżeli myślisz że współczesny widz kina sensacyjnego chce oglądać takie badziewie to poniżasz poziom intelektualny fanów sensacji. Mniej inteligentnego filmu akcji NIGDY w życiu nie widziałem, szkoda ze Jason Statham zgadza sie na granie w takich filmach, bo w dorobku ma prawdziwe kino sensacyjne: Włoska robota, Transporter, Teoria chaosu. Pozdrawiam ;)
"...przegięcie pały" bardzo zabawne. Crank High Voltage to fantastyczny film akcji + to co tygryski lubią najbardziej. Natomist przegięciem pały jest kolejne filmy o żywych trupach (ile można !!), istnienie takiej partii jak Samoobrona, czy Mandaryna na estradzie w roli wokalistki (leszy użytek zrobiłaby gdyby wsadziła go sobie w d...)
pozdrawiam maniaków kina akcji
No nie mogę jaką chałę robicie. Po prostu StreetSamurai czy jakoś tak ma
rację. Czy trzeba to napisać, żeby to zrozumieć??
1/10 totalne dno, unikać na kilometry... po prostu kolejny mega durny film, o ile pierwszą część dała się jeszcze obejrzeć, to druga jest totalną porażką i wyciągnięciem na siły rąk po więcej kasy, tym samym autorzy filmu strzelili sobie gola do własnej bramki...
Trzeba lubić tego typu filmy, w których króluje absurd oraz totalna abstrakcja i gdzie twórcy co rusz puszczają oko do widza. Pierwszą część oceniałam podobnie do Ciebie, nie będąc pewną zamiarów twórców: czy ta z pozoru bzdurna i nielogiczna akcja, jest efektem ich głupoty czy geniuszu :). Drugą obejrzałam ze względu na fakt, że ścieżka dźwiękowa została stworzona przez mojego ulubionego artystę - Mike'a Pattona. I nie zawiodłam się, bo to była totalna jazda po bandzie. Trzeba absurd lubić, żeby móc go zrozumieć.