Ten film ma coś czego bardzo brakuje współczesnemu kinu: Styl i elegancję. A dodatkowo skrzy się inteligencją. ZDECYDOWANIE 20/10 i DZIESIĘĆ serduszek!
niestety nie widzialam w nim inteligencji, cuz wedlug mnie bardzo marny. No ale o gustach sie nie dyskutuje :)
A ja znajduję tam jej całe mnóstwo: Ot taka scena: Złodzieje wchodzą do muzeum (w domyśle Metropolitan Muzeum of Art w NY) w rzeźbie konia z Azji Mniejszej. Tak zwany Koń Trojański się kłania. A cała gra Crowna z policją w tym muzeum kiedy "zwraca" obraz. Świetna! Do tego mocno aluzyjna: Thomas Crown jest przebrany za pop-artowy obraz biznesmena - szaty płaszcz i melonik. A na dodatek robi happening. Takie smaczki można mnożyć i mnożyć w nieskończoność.
No i jeszcze muzyka. Cały czas przewija się jako motyw bardzo dosadny utwór Niny Simone Sinnerman w którym padają słowa o grzechu i odkupieniu. A inne motywy? Bill Conti okazał się mistrzem w adaptacji jazzu do celów filmowych. Piękne wnętrze, oni siedzą, coś tam jedzą a z głośników sączy się jazz w stylu "free" (Coctails) albo utwór otwierający całość (Gilder, patr II) świetne "coś" zagrane lekko i z niesamowitym wdziękiem, "coś" na pograniczu klasyki i jazzu. Utwór znakomicie oddający klimat Manhattanu. No i ubrania: Obydwoje główni bohaterowie są nieziemsko eleganccy. Proponuję zwrócić uwagę na garnitur Crowna podczas negocjacji z inną korporacją: Popielato szara marynarka w delikatną krateczkę a do tego biała koszula i jedwabny krawat w kolorze o "ton" ciemniejszym od całości. Jej także niczego nie brakuje.
ok ok zwracam honor: faktycznie nei zauwazylam wszystkich tych sytuacji poniewaz nie wczulam sie jakos niesamowicie w ten film.
za sowje 'cuż' PRZEPRASZAM olaboga