Film Aftersun to historia wakacji córki i ojca. Reżyserka nie podała konkretnych wskazówek jak interpretować tę historię, zostawiła jedynie "poszlaki". Ze względu na "otwartą formę", będzie to więc, w zależności od waszych doświadczeń życiowych, film o: depresji, dorastaniu, tęsknocie itd. Być może dla niektórych będzie to też po prostu nudny film o wczasach w Turcji.
Moim zdaniem w filmie najważniejsza jest historia, a tu o niej decyduje widz. Czy taki zabieg reżyserki jest genialny, czy wręcz przeciwnie - to pójście na łatwiznę?
Wiele osób interpretuje Aftersun jako film o depresji. Ja nie doświadczyłem tej choroby i szczerze mówiąc praktycznie nic się o niej z filmu nie dowiedziałem. Przede wszystkim nie uważam , aby pewne zachowania były z automatu oznaką depresji, a jeżeli w filmie były takie typowe oznaki, to ja nie wiedziałem które (to chyba rola reżysera wskazać które, a nie widza niemającego styczności z tą chorobą).
Są też głosy, że film ten należy czuć, a nie rozumieć. Niestety, ja tego filmu do końca nie czuję, nie zachwycił mnie wizualnie, ani muzycznie. Świetna była natomiast gra aktorów i tyle.