Pomimo mojej całej sympatii do serii muszę przyznać, że była to najsłabsza odsłona z cyklu. Zbyt duże braki kadrowe + specyficzny klimat spowodowały, że moje odczucia były raczej średnie. Do braku Mahoneya przyzwyczaiły nas już poprzednie części. Tutaj zabrakło jednak Hightawera, Hooks, Proktora czy nawet Flathera. Film nagrywany już trochę na siłę. Do pierwszej części już nigdy nie udało się doskoczyć. Nawet postać Harrisa bez swojego lizusa nie była już tak zabawna. Oczywiście w ramach uzupełniania serii warto przynajmniej raz obejrzeć co nie zmienia faktu iż widać spadek formy z każdą kolejną odsłoną.