Obleśny typ w pomarańczowym kombinezonie i masce hokeisty (czyżby inspiracja dla Jasona Vorheesa?) gwałci kobiety, na domiar złego zmuszając je do śpiewania świątecznego szlagieru "Jingle Bells". Jego ofiary wobec bezradności policji postanawiają wziąć sprawy we własne ręce. Zakładają nieformalny Oddział Ds. Gwałtu, z zamiarem odpłacenia gwałcicielom wszelkiej maści pięknym za nadobne. Udaje im się złapać kilku na gorącym uczynku i przykładnie ukarać. Nie zdają sobie sprawy, że przez cały czas śledzi je przebiegły "hokeista". A on jeszcze z nimi nie skończył!
Niby pro-feministyczny film z tezą, a w rzeczywistości eksploatacja pierwszej wody, z gatunku "rape and revenge". Wszyscy mężczyźni w filmie są w najlepszym wypadku świniami, a w najgorszym - psychopatycznymi gwałcicielami. Kobiety wypadają trochę lepiej, jak to ofiary, niemniej trudno zaprzeczyć, że ubierają i zachowują się wyjątkowo wyzywająco. W odpowiednich okolicznościach stają się bardzo brutalne. Usprawiedliwia je traumatyczne doświadczenie, lecz tracą sympatię widzów, dotkliwie kalecząc mężczyzn, których przecież same sprowokowały.
Fani I SPIT ON YOUR GRAVE czy MS .45 (którego alternatywny tytuł to, nomen omen, THE RAPE SQUAD) powinni zapoznać się z ACT OF VENGEANCE. Ten trudno dostępny film (nie wydany jak dotąd na DVD) powinien również zainteresować miłośników sceny gwałtu z NIEODWRACALNE (są tacy). Sceny z "Hokeistą" w akcji nie są może aż TAK brutalne, lecz do najprzyjemniejszych nie należą.
Zwolennicy dojrzalszego podejścia do tematu mogą się natomiast srodze rozczarować. Lepiej niech darują sobie tą dwuznaczną moralnie eksploatację, zwłaszcza że istnieją takie filmy jak znakomity dramat sądowy OSKARŻENI (1988) z Jodie Foster.
"Akt Przemocy/Act of Vengeance" (1974. Bob Kelijan) - Przypomnienie po wielu latach... widziałem ten film na jakimś niemieckim kanale jako dzieciak i mam do niego spory sentyment. To to mój pierwszy rape and revenge obok "Last House on the Left" Cravena. I do tego film o feministycznym zacięciu! Grupa zgwałconych kobiet na tropie gwałciciela w masce hokejowej, który zmusza swoje ofiary do odśpiewania wraz z nim Jingle Bells! Kobiety ćwiczą judo i zakładają oddział do walki z męskimi szumowinami i mizoginami. Potem pomysł ten został powtórzony w "W.A.R: Women Against Rape" (1987) Raphaela Nussbauma. Z jednej strony "Akt przemocy" staje po stronie ofiar, z drugiej to czyste kino eksploatacji ze scenami golizny i seksualnej agresji. Polecam!
Mam nadzieję że kiedyś będzie mi dane obejrzeć ten film. Pamiętam że leciał dawno temu - połowa lat 90 - na jakiś kanale z satelity. W programie telewizyjnym był pobieżny opis fabuły z załączonym obrazkiem. Był na nim jakiś rosły jegomość w pomarańczowym kombinezonie i masce hokeisty. Pierwsze skojarzenie - przecież to Jason:). Teraz są dostępne kadry z tego filmu w internecie. Pod bliższym przyjrzeniu widać jednak że obie te maski nieznacznie, ale jednak różnią się. Podobieństwo jest jednak uderzające. Pewnie nigdy się nie dowiemy czy maska postaci z "Aktu przemocy" była jakąś inspiracją dla twórców "Piątek 13 część 3".
Kolejny seans. I ocena pozostaje ta sama. Kino eksploatacji i kapsuła czasowa feminizmu z lat 70-tych wymieszane w jednym tyglu. Trzeba jednak przyznać, że szowinistyczni mężczyźni, w tym główny gwałciciel w masce hokejowej przedstawieni zostali tutaj w nieco głupiutki sposób. Mimo wszystko widoczne jest w "Rape Squad" (alternatywny tytuł) zacięcie feministyczne w formie zemsty 5 zgwałconych kobiet na gwałcicielach, telefonicznych stalkerach czy nadużywających przemocy wobec prostytutek alfonsach. Maska hokejowa głównego antagonisty w pomarańczowym kombinezonie rzeczywiście mogła być (choć nie musiała) inspiracją dla zamaskowania Jasona Voorheesa w kultowej serii "Piątek trzynastego". Sceny gwałtów dość nieprzyjemne, ale nie aż tak jak choćby w skandalizującym "I Spit on Your Grave" (1978) Meira Zarchi. Finał to intrygująca gra w kotka i myszkę.