Jak widać polskim tłumaczom zabrakło konsekwencji;)
Właśnie po raz pierwszy w życiu widziałem "Aladyna". Wstyd, bo przecież widziałem "Aladyn i król złodziei", jako dzieciak śledziłem serial w TV, grałem w grę na Amidze 1200;)...Mimo tego wszystkiego arabski rzezimieszek nie jest moim specjalnie ulubionym dosneyowskim bohaterem, dlatego nie stwarzałem sobie nigdy okazji, aby uzupełnić ten brak. Okazja przyszła sama. Obejrzałem. Jedno wiem na pewno. Bohaterem całej serii jest nie Aladyn, ale Dżin. Aż dziw bierze, żę spece od marketingu to tej pory nie wyniuchali wspaniałej okazji do zarobku, jaką byłoby stworzenie filmu skupiającego się głównie właśnie na tej postaci. To właśnie Dżin wnosi do tej bajki powiew świeżości i lekkości, bo sama historyjka oryginalna przecież nie jest. Wyłapywanie wszystkich nawiązań do popkultury, klasyki kina, znanych osobistości, jakie kryją się w magii Dżina jest niezwykle smakowite. A do tego wszystko to jest podane zawsze w wybornie absurdalnym sosie humoru z najwyższej półki. Fenomenalna głosowa kreacja Tyńca (kedy on NIE był fenomenalny?!) to ogromny plus polskiej wersji.
Jeśli chodzi o animację, to na dzisiejszy dzień nie zachwyca. Słabe efekty komputerowe i miejscami bardzo mało szczegółów. Poza tymi...szczegółami jest to oczywiście najwyższy poziom.
Kiedy ogladałem film piewrszy raz naszła mnie myśl: "Kto do choroby podkłada głos Dżina w oryginale?". I oto świadectwo tego, że rysownicy potrafią przekazać taką informację poprzez genialną mimikę i odwzorowanie zachowań aktora. Po chwili przyglądania się Dżinowi trafnie stwierdziłem, że to może być tylko Robin Williams.
gdybym oceniał Dżina byłoby 10...ale oceniam "Aladyna" i temu dam 8.