Zaczełam oglądać ten film tylko z jednego powodu: Billy Bob Thornton ;). Ale po dziesięciu minutach fabuła mnie pochłonęła. Może film nie jest znakomity, nawet efekty specjalne w niektórych momentach szwankują, ale ogląda się ten film z prawdziwą przyjemnością, o ile przyjemnością może być oglądanie śmierci kogoś. Ano właśnie! Za mało jest emocji, czegoś, co mogłoby wywołać w ludziach wzruszenie lub strach. Mimo to obraz jest interesujący. I tylko ten brak uczuć trochę przeszkadza...