5,7 2,5 tys. ocen
5,7 10 1 2470
3,5 2 krytyków
Aleja gówniarzy
powrót do forum filmu Aleja gówniarzy

Po pierwszych scenach byłem pełen entuzjazmu i nadziei. Niestety, film okazał się nieporozumieniem. Z wielu względów.
Fatalna, drewniano-plastikowa gra aktorska. Potworny montaż, zmieniające się niespodziewanie pory dnia. Brak logiki wyłazi niemal zza każdego rogu. Scenariusz nietrzymający się kupy- pomysłów było może na 5 scen, reszta strasznie na siłę.
Umęczyłem się, ale obejrzałem do końca. Bo jest o moim mieście. Któremu film miał zrobić reklamę. Niestety, antyfilm zrobił antyreklamę. Ale Łódź to wytrzyma.

powgun_2

Fakt, że reklamą Łodzi to tego nazwać nie można, "piękniejszej" strony miasta nie dało się przedstawić.. ;) Dla mnie film nie był tak tragiczny, jestem w stanie przymknąć oko na nieścisłości, bo dla mnie "Aleja" uchwyciła klimat Łodzi jak żaden inny obraz do tej pory. To, przynajmniej moim zdaniem, ogromny plus. Chociaż z drugiej strony faktem kolejnym jest to, że to kwestia bardzo subiektywna i coś, co dla mnie jest po prostu "łódzkie", dla kogoś innego będzie zwykłą nieudaną sceną - co tu, kurczę, obdrapana kamienica, graffiti, dziura na dziurze... A coraz bardziej doceniam ten film, oglądam, gdy łapie nostalgia za Łodzią... Co do przedstawionych sytuacji, "cech" naszego miasta - no cóż, to jest nic innego, jak tylko smutna prawda. Aleja pokazała to w sposób najbanalniejszy z możliwych (patrz: pierwsza scena filmu).

ocenił(a) film na 1
commediadellarte

Dzięki za perspektywę! Też nie oczekuję „reklamy miasta” od filmu — problem widzę gdzie indziej:
1. „Uchwycony klimat Łodzi”: dla mnie to raczej zestaw klisz postindustrialnej bylejakości (obdrapane kamienice, graffiti, „dziura na dziurze”) niż konkret o Łodzi. Klimat bez treści szybko zamienia się w estetyzację brzydoty.
2. Subiektywność vs. rzemiosło: zgoda, odbiór jest osobisty, ale warsztat da się ocenić obiektywniej. Tu kuleje dramaturgia (tocsyczna relacja bez rozwoju), ciąg przyczynowo-skutkowy (protagonista wpada w akcje bez sensownej motywacji) i forma (rozmazane kadry, makaronizmy i wstawki „reklamowe”) nie pracują na znaczenie — są zapychaczami.
3. „Smutna prawda o mieście”: jeden filtr rzeczywistości nie jest całą prawdą. Film wybiera wycinek i tezę, ale jej nie pogłębia — już pierwsza scena zapowiada banał, i przy tym banalnym poziomie pozostaje.
4. Inspiracje: nawet jeśli mruga do Kubricka, to sama kalka nastroju nie zastąpi dobrze napisanych scen.

Jeśli komuś ten pakiet budzi sentyment — w porządku. Ja po prostu nie kupuję filmu, w którym „klimat” przykrywa braki scenariusza i reżyserii.

ocenił(a) film na 8
powgun_2

potworny montaż? niespodziewanie zmieniające się pory dnia? Niby gdzie?! Bo ja widziałam wstawki retrospekcyjne zagłębiające nas bardziej w historie bohaterów, które są bardzo fajnym chwytem artystycznym, a nie niespodziewanymi zmianami pór! -.-

ocenił(a) film na 1
think_pink

Nie mam nic przeciw chywytom artystycznym – problem widzę w ciągłości:
1. Brak sygnalizacji temporalnej: retrospekcje zwykle odróżnia się formą (inna paleta/raster/ratio, filtr, dźwięk „z offu”, napisy „x godzin wcześniej”). Tu te markery są niekonsekwentne, więc w odbiorze wychodzą „nagłe zmiany pory dnia”.
2. Zerwana ciągłość sceny (continuity of time): ucięte dialogi i jump-cuty bez motywacji akcji sprawiają, że jedna akcja wygląda jak kilka dni/por dnia, choć dramaturgicznie to ten sam ciąg.
3. Brak „establishing/exit shots”: przejścia między miejscem i czasem odbywają się bez ustanowienia osi, co daje wrażenie chaosu, a nie kontrolowanego ellipsowania.
4. Rytm montażu: sklejki służą atmosferze, ale gubią orientację widza – to już kwestia rzemiosła, nie gustu.

Podsumowując: ja nie neguję retrosów, tylko uważam, że są nieczytelnie zakodowane, dlatego odbieram je jako nieuzasadnione przeskoki czasu.