Niedobrze mi się robi na n-tą adaptację baśni czy bajki. Ale po bardzo fajnym
"Blaszanym człowieku" zdecydowałem się obejrzeć "Alicję" w TV. No i się bardzo
zawiodłem.
Zamiast współczesnej adaptacji obejrzałem gniot.
Akcja filmu dziejąca się w "realu" ma dziwny klimat. Jakiś taki staroświecki - co nie
znaczy że zły.
Pierwszą lampka ostrzegawczą byl królik w ubraniu. Niezbyt oryginalne.
Gdy wpadamy do nory jest coraz gorzej.
Wygląd podziemnego świata razi sztucznością. Tak tragicznych efektów specjalnych
chyba nigdy nie widziałem...
Główny wątek jest słabiutki - razi naiwnością, prostotą i infantylnością. Albo robimy
porządną historię albo luźno ze sobą połączone wątki.
Zwierzęcy bohaterowie zatrzymali się zarówno w wyglądzie jak i zachowaniu w czasach
napisania książki.
Zaś aktorzy - Johnny Depp zagral OK, bez rewelacji. Choć z zapowiedzi liczyłem na coś
więcej w wykonaniu Kapelusznika.
Mia Wasikowska - hmm... Nie jest może klasyczną pięknością, ale ma coś
przyciągającego w sobie. Może to te polskie korzenie :) Myślę, że pasowała do niej rola
Alicji i że się w niej odnalazła. Jej tekst "ciągle mnie zmniejszają, ciągle mnie
zwiększają" to najlepszy moment filmu. Inna sprawa że Mia za wiele to tu do zagrania nie
miała.
No i crème de la crème - KOCUR :D. Jest to prostu genialny.
Jak we wstępie - dla chcących obejrzeć współczesną adaptację polecam "Blaszanego
człowieka". "Alicja..." nie jest po prostu warta obejrzenia. Są lepsze sposoby na
spędzenie czasu.
Jeżeli koniecznie chcesz obejrzeć ten film to warto jedynie dla kotka.