Oglądając go w połowie przyszła mi do głowy myśl. Jeżeli Tim Burton napisał scenariusz do tego gniota, to nie jest już jednym z moich ulubionych reżyserów i przestaje go szanować. Nie chciało mi się wierzyć, że taki geniusz jak on mógł napisać te suche jak wiór dialogi i kiczowatą fabułę, którą każdy z nas dałby radę napisać na kolanie. Na szczęście to nie jego sprawka. Ulżyło mi. Przykro mi to mówić, ale Disney sięgnął dna. Znacznie bardziej polecam wersję z 1951 roku. Tamta wersja posiadała magię książki. Ten twór nie posiada żadnej magii. Tandeta wylewa się z ekranu dzięki 3D - które swoją drogą jest najbardziej przereklamowaną nowinką w historii kina. Śmiem twierdzić, że film byłby znacznie lepszy bez 3D, ponieważ odwracało uwagę od tego co w tym filmie jako jedyne zasługuje na uwagę, czyli reżyserie Burtona. Niestety muszę stwierdzić, że wiele ujęć było krzywdzące dla filmu, a zostały zawarte tylko dlatego, że pokazywały pełnie możliwości 3D. Na mnie to nie robi najmniejszego wrażenia. Szalony Kapelusznik mógłby wyjść z ekranu i usiąść obok mnie, ale nie znaczyłoby to nic bez dobrej fabuły i ciekawych dialogów, a tego temu filmowi przede wszystkim zabrakło. Daje 3/10, a dałbym 1 gdyby nie scenografia i dobre ujęcia.
P.S. [SPOILER TROCHĘ] Jak Szalony Kapelusznik zaczął tańczyć, to przez chwilę się zastanawiałem czy to nie jest film produkcji Bollywood. Tą sceną film się dobił. Współczuję Burtonowi, bo nie wierzę żeby on to zatwierdził, zapewne producenci nalegali.
scenariusz: Linda Woolverton
i nie wiem jako można po jednej "wpadce" przestać lubić idola, szczególnie takiego jak Burton. Ja jakoś nie zraziłam się po "Planecie małp" i "Marsjanie atakują". Proponuję obejrzeć jeszcze raz, z uwagą, a jeśli to był dubbing - z napisami.
No właśnie. To był dubbing. Być może te dialogi nie brzmią tak źle w oryginale. Ale od 3D bolą mnie oczy. Niech wypuszczą wersję DVD bez 3D to kupię. I obejrzę.
O tak... scena tańca Kapelusznika to chyba jedna z najbardziej żenujących scen jakie było mi dane oglądać w kinie. Aż chciałam wejść pod krzesło :/
Byłam na 3D z napisami bo wiedziałam że z dubbingiem to będzie dno. W oryginale teksty nie są beznadziejne. A tańczący Deep jest zabawny. Miło go zobaczyć radosnego bo zawsze an ekranie widziałam go tylko przygnębionego.
Alicja
a mnie zdenerwowała scena na koncu gdzie Szalony Kapelusznik odczynia taniec - zawiało mi to tandetą i wymuszaniem śmiechu na siłę...
Może i było to takie "wymuszanie śmiechu na siłę", ale mi to wyglądało tak głupawo, że się śmiałem do momentu kiedy zaczął kręcić głową, wtedy to mi powiało żenadą.
Całkowicie się z Tobą zgadzam. No, może poza tym, że Burton nadal jest moim ulubionym reżyserem.
Wcześniej obejrzałam wersję z 1999 roku i bardzo mi się podobała. Kiedy usłyszałam o wersji Burtona, miałam nadzieję, że będzie jeszcze lepsza. A tu takie coś!
Może gdyby film nie był w 3D, byłoby lepiej, ale nie wydaje mi się. Chyba najgorsze było takie jakieś niezdecydowanie, czy odbiorcami mają być dzieci, czy jednak nie.