Tak się zastanawiam, czy Mozart w rzeczywistości był równie szurnięty jak w filmie.... Nie wiem czemu miało służyć takie przedstawienie Amadeusza... tępy, głupkowaty śmiech i postawa lekkoducha nie pozwoliły mi spojrzeć na niego jak na geniusza...
Podobno Mozart był właśnie taki "niepoprawny". Salieri, podobnie jak i Ty, nie mógł tego znieść :] Co do śmiechu to czytałam gdzieś, że już współcześni Amadeuszowi przyrównywali go w najlepszym wypadku do skrobania nożem po talerzu. W filmie jest to jeden z moich ulubionych dźwięków, Hulce jest bezbłędny :]
Heh, jako "artystka" mająca oblrzymie szzcęście obracania się w towarzystwie dość niezwykłych ludzi, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to bardzo prawdopodobne- geniusz często idzie w parze z dość specyficznym i irytującym charakterem.
Secundo, o Mozarcie wiadomo mniej więcej tyle, co o Chopinie, który był praktycznie nie do zniesienia- tyle, że Amadeusz był bardziej nieszkodliwy od choleryka/histeryka, jakim był nasz Frydzio. Współcześni nie musieli ich lubić, ważne, że my kochamy i to się nigdy nie zmieni;)
Czyli on faktycznie taki był.. tak się właśnie zastanawiałam... Ale jak tak to dobrze,że tak wiernie przedstawili jego postać.
częsta obecność Mozarta na dworach Europy musiała wyrobić w nim odpowiednie maniery- jednak jego listy, zwłaszcza do Kuzyneczki są pełne fekalnych tekstów i z powszechnie przyjętym wizerunkiem geniusza nie współgrają. Tyle, że kto powiedział, że geniusz ma być otoczony glorią anielskości i "srać marmurem"?
zwróć uwagę, że film po za otoczką nie ma aspiracji historyczych. Forman skorzystał ze sceariusza Shaffera, który napisał wcześniej sztukę na ten temat- moim zdaniem bardziej prowakacyjną niż film, będącą popisem aktorskim. A wszystko sprowadza się do jeszcze wcześniejszego tekstu Puskina "Mozart i Salieri" w którym wyraźnie widać pytanie o geniusz i jego źródło.
Dziwne,że nie oburza Cię przedstawienie Salieriego w takim, a nie innym świetle.