To, że żył tak, jak chciał oznacza, że był przygłupem? Czy uważasz, że jego śmiech był niestosowny? Moim zdaniem nie. To kultura kazała nam wyzbyć się wielu naturalnych zachowań. Dochodzi do tego, że ludzie frytki jedzą sztućcami (jak wiadomo frytki je się rękoma jeszcze, ale jak tak dalej pójdzie...). Mozart (ten z filmu) żył naturalnie, był sobą w każdym momencie. Pamiętasz moment, kiedy swojej przyszłej żonie kazał odczytywać słowa, które wypowiadał od tyłu. Były to sprośne słowa, rzecz jasna. Ale chyba każdy miał sprośne myśli w swoim życiu, czy nie?
Nie wiem za bardzo, czym się posiłkowałeś, tworząc taką opinię o nim? Jakąś konretną akcją? Może to, że był alkoholikiem? Lubił się wygłupiać, to prawda. Ale żeby zaraz przygłup?
Ja twierdzę, że Mocart w tym filmie został ukazany jako geniusz "od kuchni". To znaczy geniusz muzyczny, ale też zwyczajny człowiek, ze swoimi problemami.
Co do Twojego pytania - nie mam pojęcia. Musiałbyś zaczerpnąć rady w jakiejś solidnym opracowaniu o jego życiu (nie Internet!). To był geniusz, a w zasadzie jest, więc i mnóstwo teorii o nim krąży, o jego śmierci etc.
Pozdrawiam.
Sam jesteś przygłupem
Raz, że to jest tylko film, dwa, że pokazano go za ekscentryka, szaleńca - nie jako przygłupa
On był GENIUSZEM! Geniuszem w najczystszej postaci, a wiadomo, że każda osoba genialna ma jakieś odchyły ;-) Nie ma wyjątków.
Swoją drogą cóż za paradoks... miernoty, osoby nie mające zielonego pojęcia o pięknie i estetyce jego muzyki - muzyki mistrza - jak ta oferma cesarz śmie go pouczać, sprawiać dygresje i od niego zależy przyszłość Mozarta. Pfi! On mu prawi, że nut jest za dużo, nut jest za mało posiadając na ten temat widzę równią zeru. Nie miał nawet pojęcia, cóż za skarb posiadał..
Ba! Sam Mozart chyba nie do końca wiedział kim będzie dla potomnych.
Owszem, byl "przyglupem" i to podobno calkiem podobnym do tego w filmie. Raczej nie bylo to spowodowane wadliwym funkcjonowaniem jego mozgu, ale tym, ze uznany za geniusza juz od dziecka nigdy nie mial czasu dorosnac...
wcale nie był pokazany w tym filmie jako przygłup...raczej szaleniec w pewnym stopniu...a nie można być geniuszem bez odrobiny szaleństwa, musiało coś odgiąć w drugą stronę przeciez...
co do osoby Mozarta, która od zawsze mnie fascynuje-faktem jest, że popadł w długi mając mnóstwo pieniędzy i prowadził hulaszczy tryb życia, zmarł na marskość wątroby, jak głosi jedna z teorii.
Co prawda przygłup to za mocne słowo, ale faktem jest, że Mozart nie miał szansy dojrzeć psychicznie. Miał straszne życie - ojciec prowadzał go po całej Europie, pokazując go jak zwierzę w zoo, zabrakło mu zwykłej miłości oraz czułości. Też byś się tak zachwoywał.