Amadeusz to film. który powinien obejrzeć każdy. Ja po jego obejrzeniu długo nie mogłam dojśc do siebie. Jeszcze żadem film nie wywołał u mnie tyle emocji co ten.
Na szczęście nie ma w sobie prawie ani ziarnka prawdy. Co nie zmienia faktu, że film udany:) Osobiście cieszę się, że Salieri nie zabił Mozarta i że ten zmarł z przyczyn naturalnych, i nie na skraju nędzy. Cieszę się też, że nie był wulgarny (co nie oznacza, że nie miał poczucia humoru, lecz na pewno nie prykał w towarzystwie) i że był wierzący.
No tak, ale z drugiej strony wiadomo, że Mozart pisywał w swoich listach nieprzyzwoite żarty i wybuchał głośnym śmiechem. Lekarze podejrzewają dziś, że cierpiał na zespół Tourette'a, którego rzadkim symptomem jest wypowiadanie właśnie nieprzywoitych słów, społecznie nieakceptowanych, najczęściej odnoszących się do tematyki wydalania...
Możliwe więc, że wizerunek Mozarta z filmu jest bliższy prawdzie, niż myślisz. :)
Jeśli zaś chodzi o wiarę, to należał do loży masońskiej, podobnie jak jego przyjaciel Haydn. Nie znam szczegółów, ale podobno zbliżona była bardziej do akatolicyzmu niż deizmu, który najczęściej charakteryzował te organizacje (wikipedia).
A Amadeusz to mój ulubiony film :)
Pozdrawiam,
Michał
O pardon, literówka. Chodziło mi "zbliżoną bardziej do katolicyzmu".
Akatolicyzm to byłaby jakaś negacja tego wyznania :)
Sporo poczytałam na temat "film a rzeczywistość" (większośc artykułów, jakie na ten temat znaleźć można na sieci jest niestety w obcych językach, więc nie było tak prosto :/) i okazuje sie, że rzeczywiście rozbieżności znaczne, ale nie całkowite. Myślę, że nie warto patrzeć na ten film jako na biografię, raczej jako na próbę ukazania specyfiki geniuszu, z całą jego indywidualnością... Zreszta, jaki film by nie był - miłośc do tej muzyki sprawia, że oceniam go na 10 :)
co do zespołu Tourette'a - niestety, wypowiadanie niecenzuralnych słów to dość częsty objaw... podobnie jednak jak tiki itd, itp - czytałam jednak, że jeśli Mozart to w ogóle miał, to w b. lekkiej postaci, ale raczej większość faktów temu przeczy, ale to są sprawy otwarte i zawsze do dyskusji :) (szok, ile można znaleźć materiałów na temat przyczyn jego śmierci ...)
Owszem. Czytałam jednak, że był to niewielki procent (zbyt mały by mówić o chorobie) a poza tym taka była wtedy "moda" i prawie każdy (księżniczki i książęta też) pisywał takie listy.
Co do Loży masońskiej, to należał do niej z pobudek czysto praktycznych, a nawet jeśli był masonem prawdziwym, to przed śmiercią się nawrócił. Czy mason i niewierzący człowiek napisałby tak głęboki, pełny ufności a zarazem rozpaczy utwór jakim jest Requiem?? NIE!!
pozdrowienia
ULA
Jeśli za "przyczynę naturalną" uznamy chorobę, to jak najbardziej :)
Poza tym zmarł bardzo biednie, na skraju nędzy właśnie.
Przykro mi to mówić, ale wnioskuję (po przeczytaniu ostatniego zdania), że tak naprawdę niewiele wiesz na temat Mozarta. niestety. Ja przeczytałam i zweryfikowałam wiele stron w internecie i nie umarł "na skraju nędzy" jak to niektórzy pisują. Nie był super extra bogaty. Miał problemy finansowe, ale "skraj nędzy" to duża przesada.
pozdrawiam (i zachęcam do czytania artykułów na ten temat)
ULA
Spoko. Przyznaję, że nie wiem dużo na temat Mozarta. Wiem trochę. Wolę słuchać. Też czytałam trochę na ten temat, może nie za dużo.
Widocznie co źródło to co innego, a moja pamięć jest zawodna.
Dzięki za uwagi i pozdrawiam!
Ja osobiście uwielbiam słuchać utworów Mozarta ( te które mam potrafię nazwać po usłyszeniu jednego taktu. wiem, że to kiepski wynik, ale zawsze coś.) Nawet jeśli mam jakieś uwagi, to po prostu conajmniej raz w tygodniu sprawdzam i odwiedzam nowe stronki. I powiem szczerze, że szanuję osoby, które potrawią docenić subtelność i piękno jego utworów;).
pozdrawiam
ULA
A ja oglądałem ten film pare razy i rzeczywiście jest warty obejrzenia. Nie ziewnołem nawet raz:P...Herkules sra marmurem:D...Pozdro
Film porusza pare kluczowych spraw w zyciu człowieka. Nie jest to film o kolesiu który grał na fortepianie...to film o szarej rzeczywistości!