Wersja reżyserska.
3 godziny kina przez wielkie K. Geniusze zawsze mieli najtrudniej. Nie dość, że mieli wielu zaciętych wrogów, którzy zazdrościli im daru od Boga, którego sami nie uswiadczyli, to jeszcze byli nie zrozumiani przez otoczenie. Nie inaczej jest z Mozartem w wspaniałym filmie Formana- "Amadeusz". Dawno, a może wogóle nie widziałem tak szykownego i wysublimowanego obrazu. Scenografia, kostiumy i charkteryzacja to poprostu kolosalne mistrzostwo. Świetna fabuła, której narratorem jest ten, który chciał zniszczyć Mozarta, co poniekąd mu się udalo. Świtne ukazanie relacji mistrza i tego, który chciał być taki sa, ale nie potrafił poradzić sobie z ciężarem tego, że jest kotś znacznie lepszy, dlatego postanawia pozbyć się wroga. Jego chytry plan polegał na staniu się najlepszym przyjacielem Mozarta, będąc jednocześnie jego największym wrogiem. Świetny scenariusz. Genialna muzyka oraz świetnie sfilmowane opery. Muzyka, teatr, kino i opera w jednym. Kino najwyższych lotów tylko dla wytrwałych i wytrawnych kinomanów.
10/10