Jestem świeżo po seansie i mam mieszane uczucia. Nie jestem sympatykiem muzyki klasycznej, ale ta sama w sobie mi nie przeszkadzała. Chodzi mi o tempo akcji. O ile w pierwszej połowie filmu konfrontacja Mozarta z Salierim mnie wciągnęła, o tyle druga część była zdecydowanie bardziej nużąca. Tempo filmu zwyczajnie siadło, a że telewizja publiczna nadawała ten film o jakże przystępnej porze (za dwadzieścia pierwsza w nocy) to oczy miałem już na zapałkach i prawie usnąłem.
Co do aktorstwa, scenografii czy charakteryzacji nie mam żadnych zastrzeżeń. Każdy z tych elementów był na najwyższym poziomie. Śmieszyło mnie tylko dyrygowanie przez Mozarta, tutaj aktor odtwarzający jego rolę się nie popisał, ruchy były sztuczne i komiczne. Ale można mu to wybaczyć za jego genialny, szaleńczy śmiech.
Całość wg. mnie zasługuje na nie więcej niż 7/10. Krytycy ocenili ten film jako arcydzieło, mi do arcydzieła trochę zabrakło.
No ja też tego nie rozumiem. Jeśli to forum nie słuzy do wymiany poglądów na temat filmów to ja nie wiem co to jest...
Uważam ten zabieg ze zwolnieniem akcji za dobry. Gdyby cała historia przeleciała w szybkim tempie, osobiście czułbym na końcu niedosyt. Pod koniec zaczyna zwalniać, aby nadać powagi sytuacji, w połączeniu z muzyką zrobiło to na mnie piorunujące wrażenie. Czułem to staczanie się Mozarta, czułem narastający obłęd i problemy.
Co kto lubi. Tak czy wspak warto obejrzeć . :-)
Pozdrawiam.
Muszę się zgodzić z obojgiem z was...znużenie nastąpiło u mnie pewnie dlatego, że film był tak późno emitowany (niestety:( )
Jak dla mnie film jest genialny, oczywiście pokazuje nam mistrzostwo Mozarta , ale też jego niepokorne życie.... Niezły z niego był agent i tyle :D szkoda, że skończył tak marnie.... ale cóż taki los artysty.....