Jaki jest tytuł utworu, który słychać jeszcze mniej więcej na początku filmu (po pierwszym koncercie), kiedy stary Salieri opowiada to księdzu i mówi mniej więcej tak: "Na początku proste, niemal zabawne. Fagoty, rożki basetowe. Jak zardzewiały akordeon. I nagle, gdzieś wysoko - obój. Pojedyńcza, zawieszona nieruchomo nuta. Słodka, zachwycająca fraza. Tego nie napisała grająca małpa."
Które to dzieło? :) Z góry dziękuję!