PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1286}

Amadeusz

Amadeus
8,1 124 tys. ocen
8,1 10 1 123871
8,7 47 krytyków
Amadeusz
powrót do forum filmu Amadeusz

Film o walce z nierównością, naturą, bogiem, niesprawiedliwością... a może sprawiedliwością? Każe sobie zadać trudne pytanie: czy skoro nierówność jest rzeczą natury lub boga to jak należy ją pogodzić z naturalną, instynktowną chęcią bycia lepszym, ważniejszym, potężniejszym?

Dramat przeciętnej, albo raczej niewystarczająco ponadprzeciętnej jednostki, która z dołu obserwuje loże, w których nigdy nie zasiądzie. Czy to jej wina, że odda wiele, żeby się do nich zbliżyć? Czy nie zasługuje na najwyższy szacunek za to, że walczy?

W tym kontekscie bardzo ważną (przy okazji arcymistrzowską) sceną jest ta, w której Salieri rozgrzesza "miernoty". Robi coś, co Bóg zaniedbał: okazuje miłość tym, którzy dotąd cierpieli na jej niedostatek.

Film pyta mimochodem o klęskę chrześcijaństwa. Religia, która nakazuje pomnażać talenty otrzymane od Boga, nie pytając dlaczego niektórzy dostają po 4, a inni po jednym, nie wystarczyła Salieriemu. Jak to możliwe, że Bóg niektórym swoim dzieciom dał tak mało, że całe ich życie składa się z tragifarsy, pomyłek, cierpienia, upokorzenia... kropelka boskiej miłości wystarczyła tylko, aby stworzyć ich życia... czy w takim razie wystarczyła? Czy Bóg dobrze wywiązuje się ze swojego zadania?

Jak wiemy, we wspomnianej scenie Salieri zwalnia Boga. I go zastępuje. Zapisując się tym samym w historii (filmu...;) jako kolejny następca Prometeusza. Zdobywa mądrość... która była nie do pojęcia przez Mozarta... przez większość. Czy więc Bóg jednak "miłuje" cierpiących? Bo "w cierpieniu jest tysiąckrotnie więcej doświadczenia niż w przyjemności"...? Czy Salieri był w błędzie myśląc, że Bóg go nie kocha? Że jest miernotą? On, któremu razem z cierpienień dano mądrość?

Odpowiedź na to pytanie zależy od światopoglądu, religii, wiary... Ja nie umiem na nie odpowiedzieć.

Film gorąco polecam, zwłaszcza tym, którzy życzą sobie bodźców do długich rozkmin "o życiu" . ;)

khedes_ona

Plus za recenzję.

ocenił(a) film na 9
khedes_ona

Nie wiem czy niesprawiedliwość to cecha natury, zwróć uwagę, że wszystko ma swoje wyznaczone miejsce a cała trudność w tym jest, że nie wie człowiek co mu się należy, a co nie; to tak jak pisał Platon w „Państwie”, czy inni, że będzie człek szczęśliwy gdy będzie „robił swoje” tj. zrozumie, że jedni rodzą się zwyczajnie bardziej „kalecy” od drugich; pod tym względem nie było i zapewne nie będzie równości; Mozart nie musiał być ambitny, przynajmniej nie w takim pospolitym sensie, że próbował udowadniać właśnie miernocie, iż jest coś wart; on urodził się geniuszem i nie musiał na siłę nęcić swoich zmysłów do tego, ażeby zaistnieć, jak robił to Salieri; bo wzbraniałbym się przed stwierdzeniem, że ambicja to cecha ludzi wielkich – raczej małych co do siebie samych, a że świat ocenia frustratów jako geniuszy co już co innego; [„Dramat przeciętnej, albo raczej niewystarczająco ponadprzeciętnej jednostki, która z dołu obserwuje loże, w których nigdy nie zasiądzie. Czy to jej wina, że odda wiele, żeby się do nich zbliżyć? Czy nie zasługuje na najwyższy szacunek za to, że walczy?”] – czymże jest ta walka skoro świat stworzył ją taką a nie inną, czy naprawdę warto mieć żal do życia?; Salieri w końcu zatryumfował gdy pojął, że wobec Mozarta jest zwyczajnie nikim – zrozumiał gdzie i na czym stoi, co jest mu pisane, a co nie – pogodził się z sobą samym, pogodził się z rzeczywistością; film dobry na dzisiejsze czasy, i nie tylko, o tych, którym wydaje się, że są warci więcej aniżeli powinni; tryumfy święcą naprawdę tylko jednostki; ale jak to zdaje się powiedział o tym filmie chyba reżyser [choć nie jest to istotne kto], „nie ważne o czym jest ten film, ważne, że mnie wzrusza i skłania do myślenia, rozśmiesza mnie i trochę zmusza do płaczu; cokolwiek byś sobie o nim myślał, to właśnie o tym jest ten film…”; film może uwalniać w widzu tęsknotę, za geniuszem, oraz chęcią bycia kimś prawdziwie niezwykłym, czego być może nigdy człowiek nie zdobędzie i to może być jego prawdziwym dramatem a sama wiedza na temat tego może już okazać się mądrością dla tych małych i nijakich…

ocenił(a) film na 10
pawelko123

Mozart, oczywiście, nie musiał udowadniać miernotom niczego, zwłaszcza że miernoty wcale nie ceniły jego dzieła...
Choć kwestia jego relacji z ojcem jest nie bez znaczenia...
A Salieri? Salieri...
Salieri był geniuszem! Miał boski słuch! Był na odpowiednim miejscu, w loży, w operze, gdy orkiestrze dyrygował Mozart. I gdy cesarz, "boski pomazaniec", ziewał, Salieri - prawdopodobnie jako jedyny - słyszał głos Boga.
Oczywiście, umknęło mu to...

Każdemu Bóg/"bóg" śpiewa w inny sposób.

Cierpimy na błąd optyki... Ciekawe co nam umyka? ;)

ocenił(a) film na 10
khedes_ona

(czyli, że trochę zmieniłam zdanie. oto, co wskazuje na to, że ma się do czynienia z "dobrym filmem": za każdym razem znajduje się w nim coś nowego)

ocenił(a) film na 9
khedes_ona

ale czasem potrzebna jest odrobina obiektywizmu, i myślę ze ten film taki jest - odrobinę obiektywny
pozdro