Postacie w filmie, mimo że historyczne, są przerysowane, bardzo skrajnie i nierealistycznie przedstawione... ale nie są jeszcze całkiem karykaturalne, nie przekraczają granicy paradoksu ani śmieszności. Dzięki temu zamiast typowego filmu biograficznego czy choćby historycznego mamy coś bardziej na kształt uniwersalnej, archetypicznej opowieści o życiu geniusza. Jest to bardziej studium pewnych ludzkich zachowań i reakcji niż film "na faktach". To chyba właściwie naddaje wartości filmowi. Historia prawdziwa na pewno miałaby mniejszą siłę oddziaływania na widza - w pewnym sensie twórcy sztuki/scenariusza poszli nieco na łatwiznę, ale w tym przypadku można chyba uznać, że cel uświęca środki.
Samo wykonanie na bardzo wysokim poziomie. Dobrze oddane realia obyczajowe i intelektualne "omawianych" czasów. Aktorstwo pierwsza klasa.
Ostatecznie skłoniłam się na 9/10.
Mozart naprawdę miał taki rynsztokowy humor - prawdopodobnie dlatego, że nie miał dzieciństwa, od małego był wożony i pokazywany na salonach.
śmiech Mozarta też ponoć jest wiernie oddany, więc przerysowana mogła być co najwyżej postać Salieri`ego, ale prawdą jest, że przyznał on się do zamordowania Mozarta, choć był wtedy niespełna władz umysłowych i raczej bredził.
nieprawdą jest to, że to on zlecił napisanie "Requiem", ale cała ta historia dodaje niesamowitego klimatu.
za to jego pogrzeb ukazany prawdziwie, brak tylko stosownego dopowiedzenia - Mozart nie umarł w nędzy, tylko panowała wtedy zaraza, dlatego odprowadzono go tylko do bramy i pochowano w zbiorowym grobie.
Niezupełnie chodzi mi nawet o sam charakter czy przyzwyczajenia bohaterów - tego nie da się wiedzieć na pewno o nikim - ale o typowe fakty, także związane z biografią, kontekstem historycznym itd. Wiele jest nieścisłości i wyobraźni twórców.
W tym filmie wszystko, łącznie z postaciami drugoplanowymi, podporządkowane jest pewnej odgórnej idei przedstawienia (chociażby cesarz, nierealistyczny i traktowany instrumentalnie do zmian frontu w konflikcie głównych bohaterów - nie był to władca, który całymi dnami siedział i wysłuchiwał melodyjki na pianinku). Mozart przedstawiony jest jako słaby i zachlany człowiek, zdewastowany przez świat, opuszczony przez wszystkich...
Taka tragedia bohatera ma podkreślać trud dojścia przez niego do sukcesu, gloryfikować go ponad wszystko, a tak na dobrą sprawę nie opiera się na faktach - to tylko cwany zabieg, który po prostu "ubarwia" fabułę i głównego bohatera.
Poza tym postacie są bardzo ukierunkowane - jednoznacznie dobre lub złe, nie wychylające się poza swoją kreację, która ma niewiele wspólnego z prawdziwym życiem.
Nie mówię, że to źle - taka konwencja - po prostu nie można traktować tego filmu jako źródła wiedzy o świecie...
Jeżeli według Ciebie postacie są ukierunkowane i jednoznaczne, to chyba inny film oglądaliśmy, albo masz problemy z interpretacją ludzkich zachowań.
Z całym szacunkiem - taka typowa wypowiedź bez treści jakiejkolwiek, jedynie pokazująca kto jest <Panem Tematu>... Nawet chciałam odpowiedzieć jakoś, ale cóż tu począć gdy właściwie argumentu zero a i bodźca do rozmowy nie ma. Przyjąć chyba należy, że faktycznie inny film oglądaliśmy. Deal, no i każdy na swoim postawił.
Nie ma o czym dyskutować, gdyż według mnie Twoje subiektywne odczucia są dalece nieobiektywne ;] Być może patrzysz na świat przez inne szkła. Tyle.
FILM NIE jest historyczny nie jest zadna biografia...
O domniemanej rywalizacji tak naprawde malo sie wie, faktow w tym filmie zadnych nie ma, to zwyczajny film ktory nie nalezy traktowac powaznie.
Dzieło Formana próbuje odsłaniać prawdy o talencie rozmijającym się z domniemaną zasługą, o zazdrości, zawiści i podziwie, o powstawaniu Sztuki na styku sacrum i profanum. To nie jest film "o Mozarcie". Historyczne postaci jedynie posłużyły Shafferowi do zbudowania intrygi, która najlepiej przekazałaby refleksję dramaturga dotyczącą tych uniwersalnych tematów. To nadzwyczajny film, który należy traktować poważnie, GrzMoCie.
chodzilo mi o to drogi kosarzu, ze ludzie odbieraja ten film na "powaznie" w sensie biografii, prawdy, duzo ludzi po obejrzeniu tego wyniesie zapamieta ten obraz mozarta i salierego, zakoduje sie w ich glowach mimika durnego mozarta, nieco przerysowana przesadzona, komiczna jak u jakiego klauna. i Salieri chodzacy wciaz z kamienna twarza o niczym innym nie myslac tylko o zdobyciu slawy uznania itd.
nie sadze ze powazne traktowanie tego dziela jest stosowne.
Powaznie mozna potraktowac biografie z ksiazki o mozarcie, ale nie ten film ktory jest w 95 % fikcja.
Bo prawei wszystko zmyslone czy podkolorowane. To po prostu film takie jak tysiace innych.
Generalnie o to mi chodziło od początku, jako że to nie jest historia, postacie są stanowczo przerysowane a wątki z nimi raczej naciągane, nie mówię, że to źle, bo film jest dobry (imo), ale trzeba podchodzić do niego z rezerwą, jako do filmu o talencie samym w sobie, i zawiści, jaki talent budzi. Na miejscu głównych postaci mogłyby być jakiekolwiek inne... Bo to taka uniwersalna, szablonowa historyjka jest. Z przedmówcą szanownym więc zgadzam się! :)