chyba żaden film, który widziałam, nie pokazuje Muzyki (koniecznie przez duże M) z taką ogromną pasją. połączenie genialnej gry aktorskiej (hulce i abraham!!!!!!!) z wielką muzyką daje niesamowity efekt - oglądając film człowiek naprawdę czuje się tak, jakby obcował z czymś, co przerasta normalne rozumienie i odczuwanie... a sceny, kiedy umierający mozart dyktuje salieriemu Requiem należą do najbardziej poruszających, jakie w życiu widziałam... po prostu arcydzieło.
Podobne połączenie Muzyki z Aktorstwem udało się wg mnie w "Ray'u".
Film ukazuje dwóch bohaterów: Ray Charles (doskonały Foxx!) i jego miłość - muzykę (genialnie ukazana i wykorzystana). Czyli właśnie tak, jak powinno być.
Jest tylko jedna różnica - Amadeusz jest filmem genialnym, Ray po prostu b. dobrym.
Pozdrawiam