Dla mnie "Amelia" to taki błahy, choć słodziutki film, który swoim "przytulaniem" niby-wrażliwego widza zbliża się do komercji. To gra pod publiczkę- te wszystkie rozczulające sceny. Ja miałem wrażenie, że ktoś (reżyser?) mną manipuluje, zmusza mnie, bym uznał ten pusty w gruncie rzeczy film za "głębokie" arcydzieło. Przyznaję, była to niezwykle zręczna manipulacja; film ogląda się świetnie, a humor jest powalający.