American Pie: Księga miłości

American Pie Presents: The Book of Love
2009
5,8 51 tys. ocen
5,8 10 1 50658
4,2 5 krytyków
American Pie: Księga miłości
powrót do forum filmu American Pie: Księga miłości

+ Imogen- jest ładna, tylko to.
+ Nie mogę nic innego wymyśleć...Może po pijaku ten film wygląda na arcydzieło, ja nie miałem nic do picia w lodówce :(


- Brak momentów, po których możesz powiedzieć sobie "cholera, właśnie za to lubię ten film!";
- postacie; Zacznę od tego, którego wszyscy już tutaj zdrowo pojechali: Stiffler. OK, pozostali Stifflerowie mieli wejście smoka, czuło się tą za...istość (bardziej lub mniej, ale jednak)- co oni zrobili ze Stifflerem z tej części :O. Nieśmieszne teksty, zero prezencji i stylu- WTF, weź numerek i stań na końcu kolejki frajerze. Znacie Larry'ego Laffera, tego podrywacza z gier komputerowych? Bardzo mi go przypominał. O_O
Reszta jest średnia. Pod koniec filmu nie pamiętałem imion połowy z postaci. Nawet po obejrzeniu najgorszej dotąd American Pie Band Camp pamiętałem jak się nazywali ten czarnoskóry i japoniec. Smutne. ;/
- 10 minutowa rola Levy'ego. OK, rozumiem, to taka tradycja, że w każdym filmie z serii American Pie pojawia się "ojciec Jima". Szkoda, że tutaj wsadzony jest na doczepkę (jak zresztą cały wątek z rekonstrukcją Biblii, heh)
- muzyka; Ok, jest lepiej, niż w American Pie 6, gdzie całość oprawy muzycznej można streścić w UMC UMC UMC Baby, ale what the hell, co to są za zespoły? All Time Low? Fall Out Boy? Katie Perry?!
- scenariusz. OK, od czasów 4 części to nigdy nie była najmocniejsza strona tej serii, ale...Rozumiem- w każdej części Stiffler robił coś głupiego i zboczonego. W jedynce była akcja ze spermą, w dwójce został obsikany, w trójce zjadł psie toffi. Kur*a, ale jakie upodobania ma scenarzysta, że tym razem...A zresztą, sami pewnie zobaczycie. BTW Coś strasznie dużo mowa o fetyszach w siódemce ;).

Szkoda pisać. Chcę tylko powiedzieć, że po każdym filmie z serii American Pie miałem takie fajne uczucie, że kiedyś wrócę do tego filmu (no, może nie po czwórce, ale o niej w ogóle warto zapomnieć). Teraz mam raczej wrażenie, że twórcy zrobili mnie w ch... i to bardzo boleśnie.