A może te wszystkie morderstwa były tylko wytworem chorej psychiki Batemana ? :)
Morderstwa były prawdziwe, sam autor książki często o tym mówił. Zakładanie, że to wszystko dzieje się w umyśle Patricka strasznie trywializuje historię i wtedy wiele scen nie ma sensu. Scena w mieszkaniu Allena pod koniec wyraźnie sugeruje, że agentka zajęła się problemem, bo inaczej nie mogłaby tego dobrze sprzedać. Tak samo jego prawnik, który to zignorował. To świat, który obchodzi tylko zysk, Patrick uniknął odpowiedzialności, bo każdy yuppie jest identyczny. To jest jego kara, chciał być inny, ale utkwił w swoistym czyśćcu gdzie nikogo to nie obchodzi.
Tak jak we książce której ten film jest ekranizacją -WSZYSTKO DZIAŁO SIĘ W JEGO GŁOWIE .Ale to oczywiste i inaczej być nie może.Natym to polega film o ksiażka.
Morderstwa nie były wytworem wyobraźni – sam autor się do tego odniósł. W jednym z wywiadów Bret Easton Ellis powiedział, że Bateman naprawdę zabijał ludzi, ale przez narcystyczny świat, w którym żył, nikt tego nie zauważył. Przyznał też, że żałuje, iż zakończenie sprawiło, że wiele osób zaczęło interpretować historię jako czystą fantazję.
Jego oficjalne stanowisko zmieniało się na przestrzeni lat – początkowo twierdził, że morderstwa były prawdziwe, później sugerował, że mogły być halucynacją, a ostatecznie przyznał, że „trochę zjebał” z zakończeniem, bo nie chciał, aby interpretacja tak mocno przesunęła się w stronę urojeń.
Jeśli więc trzymamy się jego pierwotnej intencji, Bateman rzeczywiście mordował, ale żył w świecie, w którym nikogo to nie obchodziło.