Już teraz rozumiem, dlaczego niektóre książki są nominowane do wszelkich możliwych nagród albo zdobywają niezwykłą popularność. Na szczęście można nakręcić film o Afroamerykanach bez ich niewolniczej golgoty, biedy, zbrodni, gangów i innych stereotypów. Wątek satyryczny zdecydowanie lepszy od rodzinnego.
Były seriale i filmy o życiu Afroamerykanów, w tym komedie, sęk w tym, że te obrazy przedstawiały po prostu Amerykanów, z tym że o ciemniejszej skórze. Kultura, mentalność, tryb życia, wszystko to było podobne i typowo amerykańskie. Jednym z pierwszych takich seriali był Bill Cosby Show emitowany w latach 80. Czy rodzina Huxtable czymś się kulturowo różniła od typowej amerykańskiej rodziny z klasy średniej?
W międzyczasie kolejne rzesze Afroamerykanów kończyły studia, podnosiły status społeczny, osiągały sukcesy w dziedzinach do tej pory zarezerwowanych dla białych.
W sporcie dla białych najlepszym golfistą był Tiger Woods. W sporcie dla białych najlepszym rajdowcem był Lewis Hamilton. W sporcie dla białych najlepszymi tenisistkami były siostry Williams. A to dopiero początek, bo jednym z głównych szefów przygotowywanej misji marsjańskiej NASA jest Afroamerykanin. Wśród elitarnych pilotów wojskowych coraz więcej jest Afroamerykanów, którzy nie trafiają tam ze względu na jakieś parytety, ale dzięki swoim wybitnym wynikom. To jest tylko kwestia czasu gdy trzecie albo czwarte pokolenie Afroamerykanów ugruntowanych już w klasie średniej, wykształconych będzie miało dokładnie takie same warunki rozwoju, w tym te kluczowe społeczne, środowiskowe, jak biali z klasy średniej.
I tak powinno być. Od dawna. Podałeś świetne przykłady. Mimo wszystko w dalszym ciągu występuje skłonność do stereotypizacji.
Oczywiście, że nie biorą się z powietrza. Biorą się z lenistwa - lepiej powtarzać po innych niż samemu się dowiedzieć, poznać, poczytać, potraktować różne przypadki indywidualnie. Jak się tego nie zrobi, to później pojawia się taki stereotyp, że każdy Polak, który pracuje na zachodzie zna się na hydraulice.
Przynajmniej naukową definicję stereotypu byś przeczytał. Nie chce się? Stereotyp to fałszywe i niedostatecznie uzasadnione a dotyczące pewnej grupy osób przekonanie zbiorowe, zwykle niewrażliwe na argumentację. i źródła stereotypu nie leżą po stronie grupy ocenianej, ale po stronie oceniających.
Stereotypy są wynikiem uproszczenia procesów poznawczych, służącym radzeniu sobie z ogromem informacji, jakie codziennie przetwarzamy. Czyli wynikają z intelektualnego lenistwa osób je wyrażających. Są nadgeneralizacją.
Wiem czym są stereotypy. Ja mówię o tym, co jest potrzebne do ich zaistnienia. A oprócz uproszczenia procesów poznawczych, o których piszesz, potrzebna jest też nadreprezentacja jakiejś cechy w danej grupie. Może na przykładzie będzie łatwiej:
- Nieprawdą jest, że każdy polski imigrant na Zachodzie jest hydraulikiem;
- Prawdą jest, że wśród polskich imigrantów na Zachodzie jest nadreprezentacja hydraulików w stosunku do całości lokalnego społeczeństwa.
W przypadku amerykańskich czarnych, tzw. stereotypy są po prostu obserwacją na temat genetycznych i kulturowych predyspozycji tejże grupy.
Film miał swoje bardzo fajne momenty, ale też mielizny. Ogólnie brakowało tu błysku Małysza, ale ogólnie odebrałem to jako rzecz dobrą.
No, na przykład tak jak te konkursy. Ostatnio przeczytałem wyłoniony z konkursu Agory kryminał "Czerwone jezioro". Sprawnie napisana, logiczna, ciekawa, kawał dobrej literatury gatunkowej. Może nie na tyle, żeby czytać kontynuacje, ale naprawdę spoko na tle bryndzy w tym gatunku w naszym kraju. Ale minusem jest zupełnie na siłę, naprawdę bezcelowe wrzucanie poglądów zgodnych z linią redakcyjną "Wyborczej". Jest tego tyle, że przeszkadza w śledzeniu fabuły, która powinna być najważniejsza. Zresztą Sapkowski, absolutny mistrz fabuły, najmądrzej powiedział, że poglądy autora w opowieściach są zupełnie zbędne, nie interesują czytelnika – wrzuca się tylko to, co służy fabule, resztę się usuwa. I chodzi mi tylko o to, że można byłoby napisać lepszy kryminał (to nie jest mój wyrzut żalu, nic im nie wysyłałem na ten konkurs, nie miałem nic ciekawego), nie wrzucić nic ideologicznego, co zadowoli redaktorów Agory i nie ma się szans. Nie ma się szans, tak jak nie miał szans się przebić Monk z czymś własnym i ambitnym, bo wydawcy za głosem ludu chcieli czegoś głupiego.
W każdej książce jest coś z autora, a więc i jego poglądów. I każdy autor, który siada do pisania książki opowiada jakąś historię, do której ma swój osobisty stosunek. Mnie zawsze interesuje odpowiedź na pytanie co pisarz chce nam powiedzieć, pokazać, do jakiej refleksji zachęcić, do stawiania jakich pytań: o świecie, społeczeństwie, ludziach, nas samych.
Ale właśnie czasami nie ma żadnych pytań, jest tylko fabuła. Jeśli przy okazji opowie o czymś ważnym, super, ale nie można tego robić kosztem historii. Raczej przechylam się ku opinii, że zawodowstwo polega na odłączeniu się od bieżącego nastroju, ewentualnie umiejętności w momencie pracy przypomnienia sobie takiego, jaki jest wymagany, żeby napisać to dobrze. Jasne, że pisząc, filtruje się opowieść przez swoją wrażliwość, ale jeśli zrobię opowieść o branży porno, to nie znaczy, że bazuje na swoich doświadczeniach i to popieram. Jest to, parafrazując Macieja Maciejewskiego, "moje wyobrażenie na ten temat".
Oczywiście, że nie trzeba mieć własnych doświadczeń. Ale wtedy autor przeprowadza research, żeby miało to jakikolwiek związek z rzeczywistością. A najważniejsze pytanie - dlaczego właśnie o branży porno chce nam opowiedzieć.
Bo chce dać odbiorcom dobrą historię i nic więcej? Tak jak od zarania dziejów dla rozrywki opowiadali sobie ludzie. Reaserch często zabija wyobraźnię. Autorzy boją się napisać coś tak, jak sobie wyobrażają, bo w prawdziwym świecie jest inaczej. A to przecież fikcja! Najlepsze rzeczy, jakie w życiu czytałem, były tak pięknie zmyślone, w konwencji przyjętej przez autora, prezentujące totalne imaginarium.
Jezeli historia ma być naprawdę dobra, to zawiera w sobie coś więcej niż fabułę pełną akcji. Przynajmniej dla mnie.