PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30873}

Anatomia morderstwa

Anatomy of a Murder
1959
7,8 6,8 tys. ocen
7,8 10 1 6751
7,7 19 krytyków
Anatomia morderstwa
powrót do forum filmu Anatomia morderstwa

Zaskakująco śmiały i równie niedoceniony film Premingera (7 nominacji do Oscara i wielka przegrana z 'Ben-Hurem'), co dziwi tym bardziej, że jeszcze dwa lata wcześniej potrafiono odpowiednio nagrodzić "12 gniewnych ludzi" Sidneya Lumeta. "Anatomia morderstwa" także jest dramatem sądowym starającym się obnażyć luki amerykańskiego sądownictwa, choć może nie w tak oczywisty sposób, jak zrobił to Lumet. O ile jednak on pokazał, że ustalenie prawdy przez ławę przysięgłych zależeć może od interpretacji faktów, dociekliwości, uprzedzeń, a nawet zwykłego głodu, to już Preminger wydaje się być pozbawiony złudzeń - prawda nie ma przy wydawaniu wyroku najmniejszego znaczenia; ważniejsza jest zgodność jej wyobrażenia z literą prawa i racjonalnością.

Spłukany adwokat postanawia bronić mężczyzny oskarżonego o zabójstwo. Jego wina jest bardziej niż oczywista, prawnik wymyśla więc prawne usprawiedliwienie: chwilową niepoczytalność. Trzymając się tej wersji, w widowiskowy sposób broni swojego klienta siejąc pośród ławy przysięgłych ziarno niepewności. I tyle już wystarczy, by wszelkie dowody oskarżenia poddać w wątpliwość. Wszak oskarżony jest niewinny aż do momentu udowodnienia mu winy ponad wszelką wątpliwość. Preminger w sposób ciekawy i wciągający (jedna z najlepszych filmowych rozpraw sądowych) ukazuje więc swoistą niezaradność prawa, którym przy sprzyjających okolicznościach można dowolnie manipulować. Jego obraz zaskakuje też pewną śmiałością - amerykańskie filmy lat 50-tych nie przyzwyczaiły wszak do otwartego mówienia o gwałcie, spermie itp.

Przy okazji warto wspomnieć o świetnej obsadzie. James Stewart wciela się w rolę prawnika z typową dla siebie gracją, ale to Ben Gazzara (oskarżony) i przede wszystkim rewelacyjny George C. Scott (oskarżyciel) zasługują na największą uwagę.

ocenił(a) film na 8
eon_blue

"Jego obraz zaskakuje też pewną śmiałością - amerykańskie filmy lat 50-tych nie przyzwyczaiły wszak do otwartego mówienia o gwałcie, spermie itp."

Też się zdziwiłem. Jak już zaczęli o tym gadać to sądziłem że będzie chociaż jakaś krępacja, owijanie w bawełnę czy coś - a tu nic, dojrzałe kino. Do czasu... majtek. Poziom współczesnych filmów Disneya.
Ogólnie to za dużo luzu jak na taki poważny dramat sądowy - wprawdzie jest to dobra robota, ale ja nadal wolę niesamowity i całkowicie poważny "Wyrok w Norymberdze"...


7/10.

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

A dwa lata wcześniej nie nagrodzono "odpowiednio" "12 gniewnych ludzi".