Pierwszy film w karierze tej pani, jako scenarzystki i reżysera. Prywatnie jest partnerką Nicole Conn, która ma na koncie kilka "branżowych hitów".
Może kolejny obraz będzie lepszy, ale ten, to dla mnie zupełny niewypał. Nie trzyma nawet miernego poziomu, nie zaciekawia, nie zmusza do jakichkolwiek przemyśleń, nie jest dramatem, nie jest komedią. Jest nudą wiejącą z ekranu. Nie lubię nie oglądać do końca, ale ciężko było do niego dobrnąć. Równie ciężko napisać o jakimkolwiek pozytywie. Film o kręceniu sceny miłosnej, bez chemii pomiędzy bohaterkami, bez ładnych ujęć. A przecież pani reżyser zawodowo zajmowała się fotografią portretową. Dziwne.
Zobaczymy, jak sobie poradziła Marina Bader z - o niebo lepszą - parą aktorek: Dreyą Weber ("The Gymnast") i Tracie Dinwiddie ("Elena Undone") w "Raven’s Touch". Mam nadzieję, że choć trochę lepiej, tylko niepokojący jest roczny brak przecieków...