Spokojny film Luca Besson. Oparty praktycznie na długich, ale ciekawych rozmowach Andre z Angelą. Momentami bywa śmiesznie, niektóre dialogi są zabawne, a nawet zdarza się kilka komicznych sytuacji. Besson prócz rozśmieszenia nas chce także byśmy na chwilę zastanowili się nad miłością tym, że prawdziwe piękno jest wewnątrz nas i że powinniśmy zaakceptować siebie takich jakimi jesteśmy. Te myśli wrzucone są do filmu dość zgrabnie i nie nachalnie prezentowane na ekranie.
Niestety mniej więcej po pół godzinie seansu Angel-A trochę zwalnia i robi się nudno. Besson nie wykorzystuje do końca swoich całkiem dobrych pomysłów na niektóre sceny, tak jakby nie wiedział za bardzo co ma z nimi zrobić, jak je zakończyć. Denerwujące są też niektóre zbyt melodramatyczne sceny - szczególnie na końcu filmu - a wątek miłosny trochę mało przekonujący. Robi się wtedy niepotrzebnie z Angeli taka francuska wersja Miasta Aniołów.
Plus dla aktorów - bardzo przekonującej Rie Rasmussen oraz Jamela Debbouze, który gra dobrze, ale niestety jego postać jest tak przedstawiona, że trudno ją polubić. Na uwagę zasługują także śliczne czarno-białe zdjęcia przecudownego Paryża.
W skrócie: Angel-A to film nierówny, który jednak ogląda się dość dobrze.
6/10