Film z jednym banalnym przesłaniem, które każdy i tak zna z lekcji religii. To może chociaż jakiś nieprzewidziany zwrot akcji, intryga, albo akcja w ogóle, w końcu to ekranizacja okresu wojny? Nic z tego. Do zaoferowania są za to niezłe zdjęcia (choć przecież nie rzucające na kolana jak w np. "Pierwszym śniegu"), czy wyjątkowa i zapadająca w pamięć charakteryzacja pacjenta. To zdecydowanie za mało, aby film poruszył, za mało by wracać. W gruncie rzeczy dość pusty melodramat, co gorsza rozciągnięty jak guma od starych majtek. Nic dziwnego, że jest to obraz, o którym świat tak szybko zapomniał.