Nie rozumiem, jak niektórzy mogą nazywać go romansidłem. Przecież to co łączy Almasy'ego z Katherine to nie jakieś cukierkowe uczucie, ale pełna namiętności, płonąca pełnym płomieniem, trochę zaborcza miłość. Jeśli tego nie czujecie, to pytam: co z waszą wrażliwością, z waszym pojmowaniem estetyki?