Wielka miłość na tle wielkiej i okrutnej historii. W wielu aspektach "Angielski pacjent" jest wielki. Fabuła składa się z dwóch przeplatających się części. Pierwsza to "teraźniejszość", w której wojna zbliża się ku końcowi, a tytułowy pacjent to śmiertelnie oparzony w katastrofie pilot zestrzelony przez Niemców nad pustynią afrykańską, którym opiekuje się pielęgniarka polowa. Druga to opowieść o życiu pacjenta, którą wysłuchuje pielęgniarka i pewien tajemniczy jegomość, który zjawił się z wyraźnym zamiarem zemsty na umierającym, jak się okazuje, mężczyźnie. Już sama taka konstrukcja fabularna sprawiła, że oglądałem "Angielskiego pacjenta" z pełnym zaangażowaniem, film wciąga, zarówno na poziomie odkrywania kolejnych tajemnic z życia pilota, poznawaniem tajemniczego jegomościa granego przez Willema Dafoe, jak i na poziomie poznawania wielkiej i nieszczęśliwej miłości pilota i pewnej zamężnej kobiety, którą poznał na pustyni na jednej z naukowych ekspedycji. Największą ozdobą obydwu części fabuły był genialny Ralph Fiennes, jego kreacja jest wielowymiarowa, głęboka, przekonująca, poruszająca i imponująca. Stworzył pamiętną postać tragiczną, koło której trudno przejść obojętnie. Reszta obsady to najwyższy swiatowy poziom: Binoche, Scott Thomas, Dafoe, Firth. Razem stworzyli poruszający obraz ludzi i ich namiętności na tle rozdzielającej ich losy II Wojny Światowej. Piękne zdjęcia, przede wszystkich w tej części wspomnień pilota, w której widać pustynne pejzaże, często z lotu ptaka, a właściwie samolotu, którym główny bohater przemierzał północną Afrykę. Piękna muzyka. Jest wielka i poruszająca historia, wielkie aktorstwo, wyśmienita oprawa techniczna. Wielkie kino.
Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości :) dodałabym jeszcze, że do tego filmu trzeba po prostu dorosnąć. Pierwsze podejście - nastoletnie w moim przypadku - kompletnie nieudane. Film mnie znudził, ale kolejne... no cóż to zupenie inna historia i inne rozumienie i inne wyostrzenie zmysłów i emocji :)