Nie lubię tego typu powieści (z pogranicza Harlequinów), stąd film też mi się nie podobał. Jednak sytuacje ratuje Ralph Fiennes, nie jedyny porządny aktor w tym gronie, ale wypadający niezwykle pozytywnie w tej szmirze za przeproszeniem. Trzeba też zwrócić uwagę, że Minghella chyba nie potrafi sam scenariusza napisać - wszystko adaptuje (trochę mi tu zalatuje naszym Andrzejem Wajdą)