Byłam na trzecim roku studiów, kiedy po raz pierwszy obejrzałam ten film. Wywarł na mnie ogromne wrażenie:
1) zdjęcia utrzymane w tonacji pożółkłych starych fotografii budziły tęsknotę za czymś co minęło, a czego w ogóle się nie znało,
2) muzyka była genialna; podkreślała nastrój filmu i zniewalała do tego stopnia, że kupiłam kasetę ze ścieżką dzwiękową z filmu następnego dnia,
3) aktorzy - byłam zauroczona grą odtwórców głównych ról; żadnego "przesadyzmu" i sztuczności (po prostu mają klasę!),
4) temat - może jestem typową babą, ale do czasu "THE ENGLISH PATIENT" nie miałam okazji obejrzeć współcześnie nakręconego filmu o miłości;
w zalewie tandety, w której ciągle przelewana jest krew, rozbijają się samochody i co chwila ukazywane są atrybuty atrakcyjnych "panienek",
ten film był dla mnie odkryciem! Poszłam na film z grupką znajomych, którzy po projekcji stwierdzili, że dawno nie widzieli już "czegoś normalnego i dla ludzi".
JEDNYM SŁOWEM WIĘCEJ TAKICH FILMÓW!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!