Film Animal to całkiem niezła pozycja kina autorskiego. Nie jest to film wybitny, czy nawet bardzo dobry, natomiast nie mogę też powiedzieć, że żałuję pieniędzy i czasu poświęconego na Animala.
W pierwszej części filmu odniosłem wrażenie, że będzie to obraz traktujący o trudach i zakamarkach pracy w greckiej branży turystycznej, natomiast w pewnym momencie film skręcił jednak mocno w stronę obrazu psychologicznego człowieka jako takiego. Jest więc to film o życiu. Po prostu. O życiu i jego trudach. O depresji, alkoholu, zagubieniu, zmarnowanym życiu i zmarnowanym potencjale. O relacjach. O ciele. O kobiecości. O sposobach radzenia sobie z codziennością.
Animal jest czytelny, skłania do refleksji natomiast nie daje miejsca na interpretację. Przejrzysty i mało skomplikowany, dla każdego będzie więc dość podobny w odbiorze dzięki czytelnej symbolice i konsekwentnej historii.
Bardzo lubię w kinie niezależnym prawdziwość pokazywanego człowieka. Ludzie w Animal są tak bardzo naturalni. Fizycznie i mentalnie niedoskonali, nie wpisujący się w kanon piękna hollywoodzkiego. Tak bardzo jacyś, że ich brzydota zamienia się w piękno. I wierzę im. Wierze w ich łzy, wierzę w ich uśmiech, w ich zepsute zęby, ich pomarszczone brzuchy i ich tłuste włosy.
Dimitra Vlagopoulou i Flomaria Papadaki (Kalia i Ewa) to dla mnie aktorskie mistrzostwo. Wiarygodne. Niejednoznaczne. Ludzkie. Piękne i brzydkie jednocześnie. Aż się chciało podziwiać kolejne sceny przepełnione emocjami.
Natomiast mój ogromny zarzut dotyczy również Flomarii Papadaki. Polkę powinna zagrać Polka. Nie wiem jak blisko związana z Polską jest Flomaria ale jej kwestie wypowiadane w naszym języku oraz piosenki śpiewane po polsku brzmiały kuriozalnie. Bardzo źle. Dodatkowo zabolał mnie dialog, który sugerował, że w Polsce od rana do wieczora pije się wódkę. Może 30 lat temu miałoby to w sobie nutkę prawdy, natomiast mamy 2024 rok. Nie znam nikogo, kto pije od rana wódkę, a czasami i na weselu trudno o zimną białą w kieliszku. Mentalność ponownie nie nadąża za zmianami.
Kolejnym małym polskim akcentem jest osoba operatorki odpowiedzialnej za zdjęcia. Pani Monika Lenczewska zrobiła w Animalu niezłą robotę. Dobrze ukazany bród i bieda za kulisami greckich kurortów. Dobrze oddany również klimat greckich wysp. Bywałem w Grecji i faktycznie podczas oglądania filmu, poczułem się jak w kraju spod biało-błękitnej flagi.
Film mogę z czystym sumieniem polecić natomiast wielkim międzynarodowym dziełem Animal nie jest.
Fajna opinia, ale z oceną się już nie zgadzam. Film ma kilka dłużyzn, ale jest o wielu sprawach i można się tam przejrzeć jak w lustrze, bo przecież też wyjeżdżamy na wakacje i chętnie panią animatorkę byśmy tam cimcirimci. Nie do końca jest on tylko o animatorach, a też o mężczyznach, kobietach, seks turystyce, o pustce, o ciągłym imprezowaniu, o ciągłym byciu na wakacjach bez stałości, o wieczorach kawalerskich, o ciągłym byciu na wysokich obrotach, a następnego dnia już w depresji. Można znaleźć ogromnie wiele luster dla siebie. Świetnie zagrany, odważnie. W filmie jest dużo nagości, a nawet scena na granicy przyzwolenia na seks,wręcz gwałtu. Mój jedyny zarzut to zbyt długie ekspozycje, przykładowo pokazujące cierpienie bohaterki i tak jak wspomniałeś podrabiana polka, której brakuje autentyczności.