Byłem na tym filmie w sobotę. Nie uważacie, że pomimo niewątpliwych zalet (rola głównej bohaterki i aktora grającego Igora) jest to film szkodliwy? Bardzo normalizuje prostytucję, bohaterka jest pusta i prymitywna, ale za to wyszczekana. Nic poza tym, że marzy o bogactwie. Nie widać,żeby miała jakieś pasje czy zainteresowania. Iwan, z którym bierze ślub nie reprezentuje sobą nic poza posiadaniem pieniędzy swoich rodziców. Kompletne moralne i intelektualne zero: jedynie imprezy, ćpanie, ruchanie cór Koryntu i granie na konsoli. Nic nie ma o trudnej przeszłości bohaterki, kolejach losu, które zmusiły ją go prostytucji....nie ona po prostu jest prostytutką i lubi swoją pracę. Szef dobrze ją traktuje, bierze wolne kiedy chce bez konsekwencji. Konwencja baśni, bo w pewnym momencie film skręca w tę stronę formułuje jeszcze bardziej odrażający przekaz. Bohaterce nie grozi nic ze strony fajtłapowatych gangsterów, szefa sutenery, nie doświadcza przemocy seksualnej, maltretowania, nie ma ryzyka chorób wenerycznych ... jeszcze całuje się z Klientami ( tymi nadzianymi, bo biednego Igora brzydzi się pocałować- a każdy normalny facet jej by się brzydził ), niechcianej ciąży ( później rucha się z Iwanem bez gumy - jak on się nie brzydzi to ja nie wiem) Kompletnie nie rozumiem spuszczania się krytyki nad jej bohaterką? Rola odegrana bardzo dobrze, ale postać jest prymitywna, wulgarna i pusta- nie ma w niej żadnej głębi. Z filmu wybrzmiewa jakieś przesłanko o tym by znać swoje miejsce w drabinie społecznej i ostatecznie zostaje sprowadzona na zimę. Przez wspomnianą konwencję historii Kopciuszka, który miał swe 5 minut szczęścia ( bycie z bogatym, dziecinnym prymitywem to szczęście) by ostatecznie powrócić do szarej rzeczywistości...prawie jak Dorotka z Czarnoksiężnika z Krainy Oz...ja pierole wyjawia się obraz dość normalnej pracy. Jedyne co grozi bohaterce to kiedy ktoś nazwie ją " dzivką lub kurvą" (którą przecież jest) na co wielce się oburza. Ona jedyne co potrafi to podważać męskość (nazywanie miękką fają ) każdego kto jej zaszedł za skórę. Publiczność w kinie bardzo się śmiała na scenach jej prymitywnych pyskówek do gangsterów rodem z Kevina samego w Domu. Ona wyzwolona kobieta, sprawcza seksualnie (dająca dupy temu kto da najwięcej ) rozstawia mężczyzn po kątach. Ciągle miałem przeświadczenie, że reżyser daje do zrozumienia, że " prostytucja jest ok". Zresztą sam odbierając nagrodę w Cannes dziękował (tfu!)"pracownicom seksualnym ". Ten ukryty przekaz filmu wydaje mi się wyjątkowo obrzydliwy i szkodliwy. Co myślicie?
Skoro to praca jak każda inna to mam nadzieję, że twoja córka zrobi w niej oszałamiającą karierę.
Żadna praca nie jest taka, jak każda inna. Jest wiele paskudnych, legalnych prac na świecie, w porównaniu z którymi prostytucja jest zabawą. Kiedyś ten zawód był jednoznacznie zły. Wiązał się z dzieciobójstwem, roznoszeniem chorób. (Prawdopodobnie dlatego wtedy potępiany był przez religie). Dziś, dzięki postępowi, wcale nie musi i zazwyczaj się nie wiąże nawet z aborcją. Nie musi też oznaczać dużego zagrożenia bezpieczeństwa. Tym bardziej wiązać się ze zniewoleniem. Wiele dziewczyn/kobiet wręcz uwalnia od tego co zniewala i upokarza najbardziej- biedy. Istnienie prostytutek prawdopodobnie w jakimś stopniu zmniejsza też ilość gwałtów, frustracji seksualnych u pewnej grupy mężczyzn, a nawet paradoksalnie, w niektórych przypadkach może uratować rodzinę. Prostytutka przecież nie będzie dążyła do rozbijania małżeństwa klienta, jak to często robią kochanki.
Mnie najbardziej śmieszą te ,,postępowe'' zwolenniczki aborcji, burzące się jednak na prostytucję. Albo panienki szukające jednorazówek w klubach, siebie nazywające wyzwolonymi, ale z góry patrzące na te, co przy okazji jeszcze coś na tym zarobią..
Ja nie popieram aborcji, a nie mam problemu z prostytutkami. Prostytucja nie musi wiązać się ze złem.
Tak, to rodzaj pracy, którą utrudnia społeczne podejście, spychając takie dziewczyny na margines i skazując by tam już zostały. Prawdopodobnie z tego wykluczenia biorą się nałogi tych panienek, bardziej niż z samej pracy. W takich miejscach, jak wszędzie indziej, pracują bardzo różne osoby. O rozmaitych poglądach, sytuacjach życiowych. Jedne to lubią, inne potrzebują pieniędzy tak bardzo, że to znoszą.
W obecnej sytuacji nie jest to normalna praca, przez uzależnienie od szarej strefy/środowiska przestępczego, ale gdyby było legalne? W dobie istnienia dobrej antykoncepcji i higieny, rozwiniętej medycyny.
Przed 10 laty chodząc na kurs niemieckiego dla dorosłych mieliśmy pośród różnych zawodów do opisania po niemiecku, też prostytutkę, jako jedna z prac. Kwestia podejścia do wolności osobistej. Ta powinna się kończyć tam, gdzie zaczyna się krzywda kogoś innego. Kogo krzywdzi prostytutka? Co najwyżej samą siebie, jeśli tak skonstruowana jest jej psychika...
Acha, ,, córka''.
Nie mam córki, mam syna. Gdybym miała córkę i uparłaby się na taką pracę, zaakceptowałabym, chociaż zachwycona bym nie była. Zawsze to jednak kontrowersyjne zajęcie, które z jakimś tam ryzykiem się wiąże. Nawet z ryzykiem wyciągnięcia przeszłości po latach, w najmniej odpowiednim miejscu i czasie.
Nie to nie jest praca taka jak inne. Powinna być legalna, to z pewnością, bo każdy zasługuje na ubezpieczenie zdrowotne i umowę o pracę. Ale proszę nie mówić że to taka sobie praca jak każda inna.
Wszystko. Rozumiem że twoje córki się puszczaja i to normalizujesz. Ale inni nie muszą i nie chcą. Prostytutki do niczego nam nie są potrzebne. Nie chcemy takich matek ani córek.
nienormalizujmy prostytucji, prosze. Nie, nie jest to normalna praca. Jesli twoja córka bybyła prostytutka tez bys tak mowil/a
Poczytaj może badania naukowe i dokształć się jak negatywny wpływ na jednostkę ale i społeczeństwo ma praca s. Ręce mi opadają jak czytam takie bzdury.
Tym stwierdzeniem obrażasz kobiety wykonujące normalne zawody jak np nauczycielka, sprzedawczyni czy księgowa
Złych rzeczy jest mnóstwo, pytanie brzmi czy jest coś w niej dobrego? Ok ktoś spełnia rolę ludzkiego kibla, przedmiotu do użycia, może dzięki temu jakiś desperat nie zrobi nic żadnej kobiecie, tylko wyżyje się na dziwce... innej zalety k*rewstwa nie widzę.
To nie jest praca jak inne. Jak w ogóle można tak myśleć? Poleciłabyś swojej córce albo siostrze ten "zawód"?
Jak dla mnie ten film to mocny cios w prostytucję/sexworking, co świetnie pokazuje ostatnia scena [SPOILER], kiedy bohaterka nie potrafi normalnie zbliżyć się do Igora inaczej niż jako seksowna tancerka (zwróć uwagę na wystudiowane ruchy). Po prostu już inaczej nie umie i to sobie z całą mocą uświadamia - Anora jest w rzeczywistości życiową kaleką. To, że reżyser nie wytyka i nie grozi palcem to tylko lepiej dla filmu.
Taki, jak poprzednie filmy Bakera. Nie potępia, ani nie pochwala. Ukazuje życie, niższe warstwy społeczeństwa, marzenia, nadzieje, smutki, przyjemności.
Idealne podsumowanie jego twórczości. Ukazanie "patologii" bez ocen, patologii, która też ma swoje wyobrażenia, potrzeby, emocje ❤️
Sex, jako towar, sex zdehumanizowany niszczy wszystkich i wszystko na swojej drodze. Anora jest takim tsunami, które przetacza się przez film. Język, którym się posługuje, jej myśli, intencje, język ciała - wszystko to jest wulgarne, prymitywne i głupie. Opakowane, ale w środku puste. Nasza podróż wraz z główną bohaterką doprowadza nas na samo dno. Jesteśmy tam z nią. Obserwujemy. A Wania, to lustrzane odbicie Ani. Wania, tak jak Ani jest pustą lalą, nadmuchaną koksem, kupionym seksem oraz wewnętrzną pustką. Samo dno. Każdy z bohaterów jest na swój sposób blisko mulistego dna. Dosłownie każdy. Nawet milczący refleksyjnie Igor. No "Red Rocked" to to nie jest. Ale film dobry. Ciężki. Mimo, że opowiada o świecie rozrywki, przyjemności, amerykańskim śnie.
Zdziwiła mnie Twoja ocena filmu i jego przesłania oraz ocena jego bohaterów. Zdziwiłam się, że w ten sposób postrzegasz "Anorę". No cóż, to jest dzieło sztuki i to dobrej sztuki, więc odbiór może być różny. Dla mnie żadnej apoteozy sex biznesu tam nie ma, wręcz przeciwnie - mocne uderzenie w prostytuowanie się we współczesnym świecie. Prostytuowanie jest w tym filmie na wielu poziomach. Prostytuuje się nie tylko Anora. Żekomy "szkodliwy przekaz" w tym filmie nie występuje. Wręcz przeciwnie. Protagoniści prowadzą widza do prawdziwego jądra ciemności, do piekła na Ziemi. Tu i teraz, we współczesnym świecie, w społeczeństwie dobrobytu, gdzie nikt nikogo do niczego nie zmusza. I to jest najstraszniejsze. Baker po raz kolejny "pojechał po bandzie". I chwała mu za to. Ot, taka jest moja opinia.
szczególnie te ruskie wymioty w samochodzie i tyrada gangstera o zaniku wartości wśród młodzieży - wtf? ledwo przez to przebrnęłam. końcówka fajna, ale po drodze, podejrzewam, ludzie wychodzili z kina. te nagrody mnie trochę dziwią.
Ja wyszedlem. Ani to smieszne ani ciekawe. Rozumiem ze idea byla zeby pokazac upadek ale film nie musi byc nudny i wulgarny zeby byc wiarygodny w pokazaniu tego upadku.
"Tyrada gangstera o zaniku wartości" to właśnie jeden z komediowych elementów w tym filmie.
Jesteś tego przykładem. "Zielonej granicy" wciąż nie widziałem, ale ocena 1 i argument, że propaganda...
Czy po zabójstwie młodego chłopaka na granicy dalej twierdzisz że to znakomita produkcja? Musisz być trollem nie ma innej opcji.
tak, jesteś trollem. Jak młody zginał, to może po szczepieniu? W awatarze masz gębę lewicowej szurki, sam żeś prawicowy szur.
Co ma film do zabójstwa młodego chłopaka? Jak ma się śmierć ludzi na granicy do zabójstwa młodego chłopaka? I tak dalej.
Załóżmy hipotetycznie, że młody żołnierz w chwili ataku chwyta za broń i morduje intruza przysłanego przez Baćkę samolotem z Iraku. Tacy jak ty najgłośniej darliby mordę o faszyzmie, mordercach z granicy i przekroczeniu uprawnień. Film Holland był składową większej całości zachowań pewnej części pl społeczeństwa, które w efekcie mogły doprowadzić zabitego do strachu przed samoobroną.
Wania jej się spodobał + mocno sypał kasą, więc wykorzystała okazję. Myślę, że innemu klientowi nie oddałaby się za forsę - już na pierwszym spotkaniu mówi, że dla niego "złamie zasady" dotyczące tańca w klubie. Zauważ też, jak się dziwi gdy zostaje nazwana prostytutką - więcej tu było zaskoczenia, niż oburzenia. Poza tym, to może dostrzegła okazję na związek, który wyrwałby ją z słabej sytuacji materialnej, a Wania płaci jej bardziej niż za seks, za spędzenie czasu z nim. Więc nie czyni to, moim zdaniem, z niej prostytutki.
Dla mnie to naciągane. Sam film dobry, ale ten wątek tak średnio przedstawiony wg mnie, bo z jednej strony Ani oburza się za nazwanie jej prostytutką, z drugiej od początku wie, po co przyszła do Wanii, pada nawet jasno, że umawiają się na godziny - dopiero za którymś razem zaczyna jej się to na tyle podobać, że sama namawia go na więcej (bo "zostało nam jeszcze 45 minut").
Kobieta przychodzi do faceta do domu uprawiać seks - czy jest striptizerką, czy prostytutką? To, co ona o sobie myśli, nie ma najmniejszego znaczenia.
Bzdura, że Wania jej się spodobał. Jego kasa jej się spodobała i widziała, że to dzieciak, od którego wyciągnie tej kasy więcej, jeśli będzie dla niego miła. Wania to takie totalne dno pod każdym względem, żeby nikomu nie przyszło do głowy, że ona mogła się w nim zakochać.
Masakra. Jest striptizerką i prostytutką z wybranymi Klientami umawia się na seks i bierze za to pieniądze. Wprost padają tam kwestie o cenie za godzinę oraz "specjalne życzenia" kiedy dostała dużo kasy od Ivana
W filmie mowa była tylko o tym, że umówiła się na seks z Wanią, bo po prostu jej się spodobał, i zauważyła okazję na zarobek. Poza tym, chłopak jej po prostu się spodobał. Wymowna też jest scena, w której nazwana jest prostytutką - jej reakcja jest bardziej zdziwiona niż wkurzona. Może jest to kwestia dyskusyjna, ale moim zdaniem prostytutką nie była. A tak poza tym - uważam, że wykonywany przez nią zawód ma konsekwencje wewnątrz filmu - Baker jest jednak w tym subtelny i nie mówi tego wprost, jest jednak traktowana przez absolutnie każdego jak obiekt seksualny, a nie osoba, jako ktoś gorszy
"masz jeszcze 45 minut, zapłaciłeś za godzinę" to tekst doświadczonej prostytutki. Anora po prostu z wybranymi Klientami spotykała się na seks za pieniądze. Pierwsza wizyta u Ivana od razu idą do sypialni. Anora wie co robi i nie robi tego pierwszy raz. To jest oczywiste. Później bierze od Klienta czyli Iwana 15 000( wytargowane z 10 000) za tydzień. Idzie do właściciela stripklubu i bierze wolne. Oczywiście dostaje je bez problemu ( jeśli ktoś zna specyfikę takich miejsc jedynie się uśmiechnie z politowaniem). Film normalizuje i wręcz nadaje otoczkę bajkową prostytucji- bohaterce ani razu nie grozi niebezpieczeństwo. Scena inwazji gangsterów na dom Ivana zamienia się w slapstickową komedię. Prostytucja to nie jest zawód, w którym możemy liczyć na bezpieczną atmosferę w pracy, miłego szefa dającego wolne kiedy się chce, rosyjskich gangsterów, którzy okazują się dżentelmenami. Tragedią bohaterki był brak umiejętności budowania normalnej relacji, w ostatniej scenie jedynej osobie, która okazała jej szacunek "płaci" w jedyny znany sposób. Na czułość reaguje wybuchem płaczu. Poza tym jednak jest pustą materialistką, nie poznaliśmy ani jej wrażliwej strony, ani jej pasji ani jakichkolwiek wyższych celów.
Zblazowany syn bogatych rodziców, który nie posiada innych zainteresowań poza gry, ćpanie, imprezy i prostytutki. Na każdy problem reaguje ucieczką, jest pozbawiony jakichkolwiek wartości i empatii. Płytki i prymitywny jak jego spojrzenie na świat. Na pewno nie pomogło mu to w jakiej rodzinie się urodził, ale nie ma żadnej refleksji ani chęci zmiany. Jest stracony. Niczym innym prócz pieniędzmi (rodziców) nie był w stanie zaimportować Anorze. Fakt, że Anora chciała z nim być pokazuje jaką była pustą materialistką o czym wspomniałem wyżej. Zresztą swój na swego trafił. Kiedy tylko Iwan nazwał ją "dzivką" od razy wyleciała do niego wiązanką jak z rynsztoka i "miłość" była skończona. Tak licha była ich relacja jak liche były życiowe dążenia.
Eh. Ja chcialabym kiedys wejsc na strone jakiegos filmu wojennego i zobaczy, ze to agitacja prowojenna, a zazwyczaj kazdy podnieca sie efektami czy tam technikaliami. Takie czasy ;)
Bardzo trafna uwaga (choć to trochę whataboutism...)! Twórcy większości filmów wojennych dbają wprawdzie zwykle o "alibi" w postaci scen "antywojennych", pokazujących "grozę wojny", ale i tak przez większość czasu ekranowego oglądamy to, jak dzielnie się sprawują "chłopcy malowani". Są też filmy jawnie promujące wojenną przemoc, jak np. "Helikopter w ogniu" (jak zauważyła jedna z krytyczek, "Black Hawk Down could almost be classified as pornographic due to its similar presentation of images without content") albo "300" (który wg Winklera wpisuje się w zjawisko "Ur-Fascism").
Co najzabawniejsze poza ruskim silnorękim w tym filmie właściwie nie ma pozytywnych bohaterów. Cala reszta jest w błędnym i tragicznym kole własnych przesądów, już nieważne jak i przez co ukształtowanych
Jej spodobała się jego kasa i wszystko to co można za nią mieć. Nie myliłbym tego z miłością. Jeżeli ktoś umawia się na seks i bierze za to pieniądze to jest prostytutką, a to jak ona tam siebie nazywa i jak próbuje sobie to wytłumaczyć, nie ma żadnego znaczenia, mogłaby siebie nazywać nawet relaksacyjną terapeutką.