Hm... Pomysł filmu był dość ciekawy: pokazać współczesnego truciciela w akcji. I to truciciela z jaką historią! Otóż z tego co wynika z filmu , tytułowy aptekarz to potomek starożytnych druidów. Dawno temu (jakieś wczesne średniowiecze) była ich całkiem spora sekta, dopóki wszystkich jej członków nie wybił do nogi Wercyngetoryx (nie wiem jak to się pisze). Uratował się tylko jeden, który dał początek całej lini "ostatnich" druidów, przekazujących swoją tajemną wiedzę z jednego pokolenia na kolejne, z mistrza na ucznia. Nasz bochater tym jednak różni się od swoich poprzedników, że nabytą wiedzę zamierza wykorzystać w praktyce. Na początek - niezbyt chwalebnie, zabijając przy jej pomocy wrogów środowiska naturalnego.

Tyle jeśli chodzi o pomysł, widać, że historia ma klimat. Niestety motyw "dziedzictwa" druidów nie stanowi głównej osi filmu, nie jest on rozwijany. Jej głównym wątkiem jest przyjaźń pomiędzy dwoma facetami. Motyw ten, oraz problemy drugiego głównego bohatera, policjanta, zajmują trochę za dużo miejsca w filmie przez co ma on bardziej charakter obyczajowy niż horroru czy dreszczowca. No i ta końcówka! Spodziewałem się, że zobaczę jak Yan przy pomocy swoich umiejętności i trucizn rozprawia się z całym batalionem policji, taka symboliczna walka natury z nowoczesną techniką, a tu nic! Przyjaciel zabija przyjaciela i tyle! Oczywiście pomysł ten nawet nie jest głupi ale małej bitwy gliniarze vs. truciciel na farmie, mi wyraźnie brakowało.