Kolejna superamerykanska megaprodukcja pod hasłem 'przyrost formy nad treścią'.
Jedyny plus jaki dostrzegłem w tym filmie:
+ w miare ciekawe ukazanie postaci granych przez m.in S.Buscemi,M.C.Duncan oraz odstający aktorsko znacznie na plus od reszty obsady Will Patton.
Dla 'rownowagi' pokusze sie o minusy:
- denny do bólu
- amerykanie po raz kolejny ratujący swiat, dziekuje Wam.:)
- scenariusz
- 'wystrój' wygląd... tego całego meteorytu... jak w teatrze :D
- oraz cała akcja na nim, oglądac sie tego nie dało..
- oprócz ww aktorów reszta kiepska. I o ile Ben Affleck i Owen Wilson juz mnie do tego przyzwyczaili, to po Willisie spodziewał bym sie wiecej
- zakonczenie
- kwestia 'zawsze byłes dla mnie jak syn' pod koniec filmu ... miało byc wzruszająco, lecz to było wrecz zabawne
- no i taki bonus... piosenka promująca film, grupy Aerosmith, równie ckliwa jak i film.
Moja ocena... 3/10...