jest hymnem ku czci ameryki, i przeczy prawom fizyki. ale on właśnie taki miał być. bay mocno proamerykańskim reżyserem jest, wystarczy spojrzeć na pearl harbor. a ja mimo wszystko będę go bronić. dla mnie, jest to przede wszystkim film zabawny, wystarczy że w kadrze pojawia się rockhound a ja leże ze śmiechu. jasne że jest absurdalny i zapewne z fizycznego punktu widzzenia każde 9 na 10 manewrów wykonanych w filmie jest totalnie niemożliwe. ale co z tego ? ekipa przygłupów miałą ocalić świat, i ocaliła. efektom specjalnym sprzed dekady również nic zarzucić nie można. i przyznaje ze mnie też meczyły kolejne 'niemożliwe do przeskoczenia problemy na które bruce znajduje rowiązanie w ciągu 22 sekund a 3 minuty później pojawiają się następne'. ale oglądam go za każdym razem gdy natknę się na niego w tv. i póki nie odlatują z ziemi, to dostrzegam w armageddonie kawałek dobrego kina komediowego. potem jest trochę gorzej. reasumując - dobrze jest czasem siąść przed telewizorem i nie myśleć. tylko ta plastikowa liv tyler, nieumijąca okazać ani jednej emocji, wr. podziękuje jednak reżyserowi za ucieche dla oka jaką jest affleck :D