Jedna wielka groteskowa masakra, jeden wielki absurd.
Kino klasy d. Aż się przypominają takie arcydzieła grindhouse jak maczeta czy martwica mózgu.
Nie jestem wielkim fanem "Martwicy mózgu" przyprawia mnie o niestrawność ta produkcja.
Co do świetnego "Grindhouse" to "Armia na umarłych" nie ma z czym startować. W mojej ocenie jest słabsza z uwagi na cały ten zlepek melodramatu którym doprawiono. Nawet "Maczeta" była lepsza. A wszystkie na pewno w swojej klasie gore zmiatają w pył "Armię umarłych".
Trzeba jednak oddać że dla fanów takiej akcji wszystkie te pozycje są obowiązkowe. Czy lepsze czy gorsze. Tym bardziej że mamy teraz taką "posuchę" w kinach :-).
Cieszy na pewno miłe dla oka odwzorowanie Las Vegas na ekranie. Szkoda tylko braku "zbliżeń" atomowej destrukcji. Coś co fanom postapo przypadłoby do gustu.
Najwięcej do radochy będą mieli właśnie fani filmów gore.