Nie wiem co twórców kusiło by umieszczać w filmie jakieś wątki sentymentalne i rodzinne, trzeba było zostawić zwykłą rąbankę zombie z elementami humoru, byłby wtedy całkiem przyzwoity(na ile filmy o zombie mogą być przyzwoite), choć absurdalny, 90 minutowy odmóżdżacz.
Możliwe gdyby tak je wyciąć wyszła by produkcja zombie którą autor z kolejnymi częściami rozwijał do formy jaką jest Resident. Zombie ze spiskiem władz w tle. A tak wyszło takie rodeo melodramatu, gore, komedii. Nie dziw że oglądającego łapie niestrawność. Ani się przy tym bawić ani śmiać ani płakać. Na coś się zdecydować trzeba. Nie wszystko na raz. Chyba że to film dla schizofreników. Nie no czepiam się. Ja sie w kilku miejscach zaśmiałem a sporo musiałem przewinąć bo mnie skręcało z nudów. Wstyd przyznać.