Krytycy filmwebu jak zwykle zniesmaczeni brakiem oskarowej głębi postaci, w filmie o zombie god damn it. Każdy obejrzy, a potem pojęczy że film płytki. To oglądaj głębokie baranie.
Film wieńczy dla mnie epokę rozpoczętą przez Walking Dead. On właśnie, a nie plastikowe World War Z. Holywood wzięło z tego nurtu co najlepsze, i zrobiło z tego mcdonalda, ale takiego dobrego. Mamy tu wszystko - przyjaźń wykutą w boju, miłość, zdradę, karę, odkupienie, poświęcenie. W miarę niezłe zwroty akcji, ze szczyptą humoru ale nie na siłę. Do tego motyw zombie, w sosie postapo, z paroma fajnymi oryginalnymi koncepcjami. I nawet nie schrzanione tak bardzo poprawnością polityczną, co obecnie jest raczej rzadkością.
Owszem, mógłby być jeszcze lepszy, szkoda paru niewykorzystanych motywów (np. piła), a zachowanie córki głównego bohatera to czysty idiotyzm. Ale w takich produkcjach, to się wybacza, bo nie psuje to funu z oglądania. To nie jest film realistyczny anyway.
Jak ktoś lubi kino akcji klasy B z dobrym budżetem i na profesjonalnym poziomie, polecam. A jak nie, to niech nie męczy buły i sobie daruje.