Moim zdaniem "Artysta" to nie tylko piękny hołd dla kina niemego, ale i przyjemny w odbiorze film, którego seans na pewno nie rozczarowuje. Uważam jednak, że nie było dobrą decyzją nagradzanie go w tylu kategoriach, aczkolwiek spodziewałem się takiego werdyktu Akademii. Po pierwsze, nie jest to film przełomowy, a jego wygrana tylko dowodzi tego, że tegoroczne nominacje były wyjątkowo kiepskie i nie było dużego wyboru. Jeśli chodzi o statuetkę dla Najlepszego Aktora, nie ma powodów do narzekania - Jean Dujardin wypadł dobrze - zwłaszcza w pierwszej połowie filmu, a zwycięstwo faworyzowanego Clooney'a byłoby powtórką z Sandry Bullock - przyjemna, mało wyróżniająca się rola w ckliwym filmie. Uważam jednak, że Berenice Bejo zagrała bardziej przekonująco i na pewno zapadła w pamięć swoją lekką kreacją Peppy Miller. Prawdziwym zwycięzcą jest jednak dla mnie PIES, który - powiedzmy sobie szczerze - przyćmił całą obsadę "Artysty". Martwi mnie też Oscar za muzykę. Zgadzam się z Janem A.P. Kaczmarkiem - jest to tylko imitacja muzyki z lat 20, a poza tym, chwilami można odnieść wrażenie, że muzyka wręcz się powtarza. Podsumowując, niski poziom Oscarów w tym roku i brak zaskoczeń.