Film jest całkiem niezły, szybkie tempo, w którym można się nieco pogubić i właśnie przez to odczuć wrażenie nudy. Jednak mimo to całośc wygląda dobrze tzn. komedia kryminalna jako widowisko rozrywkowe wypaliła. Przynam jednak rację, że mogło być lepsze. Masa gwiazd ze świata filmu i muzyki nie zawsze musi byc gwarantem sukcesu. Bardzo ładna Alicia Keys, fajny humor (motyw z Hugo), kapitalny końcowy kawałek Clinta Mansell'a (jak i całość), tylko samo zakończenie z tymi "gniazdkami" takie sobie.
Spokojnie można zobaczyć!
7/10
P.S. Jak udało się przekonać Bena Afflecka do tego epizodu nie mam pojęcia? :)
Clint Mansell - "Dead Reckoning", ostatnia scena w filmie...to tak gdyby komuś się podobało, a nie wiedział ;)
Idiotyczny...
Poza ciekawym początkiem, który dał mi nadzieję, że ten film okaże się całkiem dobry - im dalej w las, tym gorzej... Końcówka kretyńska, nie wiem komu mogą się podobać sceny rzeźni przez 30 minut, gratuluje wszystkim tym, których kręcą hektolitry krwi i ciągła siepanka... Owszem - fabuła całkiem ciekawa, kilka śmiesznych momentów, ale całokształt bardzo przeciętny... I nie wiem jak możecie porównywać go do "Przekrętu", no może poza zakręconym scenariuszem, sposobem przedstawiania postaci na początku, ale u Guy`a Ritchie wszystko się elegancko klei, a tutaj aż roi się od abstrakcyjnych scen, które się biorą z dupy i nie wiadomo o co chodzi tak naprawdę ( np. nagłe zmarwychwstanie kolesia, który wylądował w jeziorze, czy tych typów w windzie, którzy wpakowali w siebie kilka magazynków ) Można go porównać do "Hot Fuzz", ale tamten był lepszy.. Jedynm słowem podsumowując - nie polecam go nikomu, a już na pewno niech nikt się nie spodziewa rewelacji...