Przenoszenie przygód Asteriksa na ekran w wersji aktorskiej to od początku był postrzelony pomysł. Ale to co się dzieje na ekranie to przerosło moje najczarniejsze koszmary. Asteriksa w wersji komiksowej kocham i szanuję jako jednego z bohaterów mojego dzieciństwa. Film to unurzanie moich dziecięcych wspomnień w, za przeproszeniem, szambie. Największą wadą tego "dzieła" to zinfantylizowane i prymitywne poczucie humoru, brak finezji, brak nawiązań kulturalnych w które tak bogaty był komiks. Fabuła posklejana z wyrwanych z kontekstu fragmentów z różnych komiksów, okraszona nieistniejącymi w oryginale motywami (Dwulicus, pradziadek Paronamiksa - co to do cholery jest?!). Wreszcie postacie głównych bohaterów są tylko bladym cieniem rysunkowych pierwowzorów: Clavier ze swoją manierą niczym artysta z podrzędnego kabaretu, czy mdły Depardieu nie potrafiący się odnaleźć w swojej roli.
Aż dziw że "Asteriksa" wyreżyserował Claude Zidi - twórca sympatycznych i zabawnych komedii z nieodżałowanym Louisem de Funesem.