Powstało wiele filmów klasy Z z udziałem prehistorycznych gadów, zarówno olbrzymich jak i tych mniejszych, zawsze dumnie stąpających poprzez ostrzał dzielnych komandosów i demonstrujących swą wrodzoną kuloodoporność. W tym dziele jednak dinozaury nie wyznawały zasady, że "tanio skóry nie sprzedadzą" i wystąpiły w formie samych kości. Jak do tego doszło, oraz czy można zostać pożartym przez szkielet, dowiecie się już w najbliższy poniedziałek, 28.10 o 20 na antenie Pulsu. Zapraszamy na seans :)
Swoją drogą z technicznego punktu widzenia, jeśli szkieletami kieruje jakiś przyzwany indiański duch, a dinozaury odkryto dopiero w epoce nowożytnej... To skąd duch wie jak one się poruszały, jakie wydawały dźwięki i czemu np nie skacze sobie tyranozaurem jak Yeti z Himalajów? :D
Widno jakiś duch z czasów kiedy już znano dinozaury. Quanah Parker czy inny Geronimo.
Swoją drogą, ciekawe jak by zareagowała opinia publiczna, gdyby taki absurdalny "wypadek" zdarzył się w prawdziwym życiu?
Niech ląduje na zapasowej polanie i o wszystkim niech zamelduje wieży kontrolnej
mnie nurtuje z biologicznego punktu widzenia jak one wydają z siebie dinozaurowe dźwięki nie posiadając aparatu dzwiekotworczego..no i jak widzą bez oczu...hmmm...
Chciał tylko potańczyć i stworzyć nowy singiel na płytę, sprzedać ją i wykupić ziemię od uniwersytetu, a tu przypadkiem rykoszetem ożywił dinozaury.
Jeszcze jedno dlaczego cała indiańska rodzina nie jest indianami z wyjątkiem jednego sfrustrowanego szamana?
W takich proporcjach to i my pewnie jesteśmy indianami. Ale to by tłumaczyło ich mocno europejski wygląd.