W wyniku testów bomby wodorowej zostaje skażone środowisko. Grupka naukowców przybywa na małą wysepkę by zbadać okoliczną roślinność, glebę itp. Nie będzie to wesoła ekspedycja, jako że poprzednia grupa badaczy zniknęła bez śladu w niewyjaśnionych okolicznościach. A i tym razem w powietrzu wisi coś złego...
Produkcja i reżyseria: Roger Corman. Osoby nie rozumiejące tej magicznej formuły, powinny odpuścić sobie ten film. Jest źle, oj tak. Zmutowane, gigantyczne kraby nie dość że jedzą ludzi asymilując przy tym ich mózgi (myśli, wspomnienia czy nawet głos), to jeszcze są nieśmiertelne! Ich ciało jest jak "ciecz, tylko o stałym kształcie" - nie może ich zranić żadna broń, jako że atomy w ich ciele nie są ze sobą połączone. Tak, dobrze przeczytaliście. Jak widać film posiada mocną argumentację naukową. Mało tego. Kraby potrafią wysyłać fale ciepła, którymi niszczą wyspę.
Potworne kraby są absolutnie przerażające. Wielkie tekturowe stwory, których najbardziej ruchomą częścią są powieki podciągane za pomocą sznurka. Czasem jeszcze zobaczymy jak złowieszczo i topornie ruszają szczypcami podczas ataku. Przez większość czasu sprawiają wrażenie ciągniętych lub jadących na kółkach. A ostateczny atak kraba jest iście piorunujący.
To chyba jedyny film, w którym Bóg zapewnia nam narrację na początku filmu a ropa płynie do góry - naukowcy chcąc znaleźć jej źródło schodzą w dół wzgórza. Ludzie po nurkowaniu w oceanie są kompletnie suchutcy, a kraby mają wbudowane megafony. Dialogi i zachowanie bohaterów są odpowiednio idiotyczne, co dodatkowo potęguje słaba gra aktorów. O ile w ogóle próbowali grać.
Dobrze, że film trwa tylko godzinę bo pomimo krótkiego metrażu, wkrada się trochę nudy. Kto wie czego byśmy uświadczyli przez dodatkowe pół godziny?