Jak dla mnie jest to arcydzieło kina. Oczywiście nie każdy go zrozumie ze względu na głęboki wątek filozoficzny. Na początku byłem sceptyczny i uważam że powinno się go obejrzeć przynajmniej 2 razy dla tych którym się nie podobał za pierwszym.
Książka może i miała głęboki wątek filozoficzny, ale film, choć na jej podstawie, spłycił go do maksimum. Zamknął w kilku banalnych tekstach, wygłaszanych przez bohaterów najprostszymi słowa. "Czymże jest ocean jak nie milionem kropel"...? Och, Boziu, większość odbiorców raczej będzie zdegustowana tym, jak banalne było to przesłanie ubrane. Wciąż jest pewnie wartościowe, wciąż głębokie, może nawet prawdziwe, ale to, jak zostawało przekazywane na tacy widzowi kojarzyło mi się wręcz z familijnymi, moralizatorskimi filmidłami.
Ten film wpędził mnie w pewnego rodzaju zdezorientowanie. Temat, fabuła, wszystkie wątki były połączone w sposób inteligentny, nieoczywisty, wymagający nawet nie tyle skupienia na tym, co widzimy na ekranie tylko na tym wszystkim, co dzieje się w domyśle (bo wszystko nabiera sensu gdy widzimy, kto i jak wpływał na życie pozostałych bohaterów, prawda?), obraz wymaga inteligencji, by go ze sobą scalić. Samemu. Te wszystkie kwestie "podsumowujące" raziły mnie jak nagle postawiona kreska na moich własnych refleksjach. Bęc, proszę dalej nie myśleć. Obraz zyskał ramy, nie pozostał otwarty. I wiele na tym stracił. Byłby trudniejszy w odbiorze, ale czy przez to gorszy? Nie wydaje mi się.
Dlatego nie mogę nazwać go arcydziełem. Bo z jednej strony familijna aura, z drugiej mało delikatne odżynanie główki... Gryzie mi się to ze sobą w sposób nie do pogodzenia.
To nie zmienia faktu, że film był dobry. I pozostawia wielkie oczekiwania wobec książki, za którą się wezmę w najbliższym czasie :)
Podsumowując: nie arcydzieło, ale świetnie zrobiony technicznie film. Prześwietnie. Ale jeżeli komuś się nie spodoba, rozumiem, i nie pomyślę, że to dlatego, iż nie był w stanie wziąć na swoje barki ((i rozgryźć, oczywiście) tak wielkiego przesłania.
Pozdrawiam i kończę z oceną 6/10. "Niezły". Taki właśnie jest, m.in. dzięki świetnemu Hanksowi :)
Z całym szacunkiem ale ciężko zekranizować książkę, która pozostawia nam milion interpretacji dla naszej wyobraźni...Jedynie dobrze zekranizowaną książkę jaką znam to Władca Pierścieni... Oczywiści przychylam się, że do tego typu kina potrzeba ludzi inteligentnych bo ciężko niektórym połączyć fakty... Nie zgadzam się z twoją oceną... 6/10 to trochę jakbyś go nie zrozumiał...
Żyjesz w bardzo uproszczonym świecie, skoro uważasz, że są filmy jednoznacznie wybitne, które MUSZĄ dostać wysoką ocenę, a jak nie, to odbiorca tego nie rozumie. Do tego dochodzi jeszcze przeświadczenie, że na 100% to Ty masz rację. No cóż, ale niektórym się w ten sposób lepiej żyje, więc spoko :)
Zrozumiałam - nie wiedziałam, że muszę to zaznaczyć, by uchronić się przed tym, by zostać zaszufladkowaną jako jeden z "łosi", bo nie dałam najwyższej możliwej noty :) Chociaż mam też świadomość, że takie "zrozumiałam" też może być pustym słowem, bo wcale nie zrozumiałam, nie dotarła do mnie głębia, bla, bla, nieważne, po co kogoś od razu dyskredytować wyciągając ten argument? Byłam pod wrażeniem tego, co pięknego szykuje się na kolejne dwie godziny mojego życia po godzinie seansu. Szykowałam się na coś, czego mogę naprawdę nie zrozumieć. Zawiodłam się właśnie, między innymi, na głębi tej filozofii. Okazała się taka oczywista.. No i nie powiedziałam, że książka została źle zekranizowana. Nie mam porównania, ale to nie był zły film, widzowie po lekturze wydają się pełni podziwu właśnie pod kątem tego, że to ekranizacja, pozostaje mi jednak na tę chwilę wierzyć. Klimat był w moim odczuciu dziwny i tego można było uniknąć czy to ekranizacja czy oryginalny scenariusz (książka chyba nie kojarzyła się z familijną przygodówką?).
Nie mogę powiedzieć, że nie było przyjemnością oglądanie go. Też chyba jednak żałuję trochę, że ruszyłam kuperek do kina, ale trudno. Ocena wciąż wydaje mi się słuszna.
zgadzam sie co do oceny ale nie zgadzam sie ze tylko wladca pierscieni najpierw czytałem milczenie owiec otem je zekranizowano i wbiło mnie w glebe..jodie i hopkins..pokonali moja wyobraźnie..a mam uzwazam niezła..
Nie zakładaj, że do kina idzie banda łosi, które nie potrafią myśleć. Przesłanie jest proste jak konstrukcja cepa: nie żyjesz sam dla siebie, masz wpływ na innych, to co robisz przechodzi dalej bez względu na to, czy to dobro czy zło.
Film GENIALNY!
Ja nie miałem najmniejszego problemu ze zrozumieniem tego "głębokiego wątku" filozoficznego, i moim zdaniem nie trzeba oglądać tego filmu po raz 2 czy 3. Szczerze mówiąc, to trochę żałuje, że poszedłem na "Atlas Chmur" do kina, bo dupy to on nie urywa.