PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=580801}

Atlas chmur

Cloud Atlas
2012
7,1 184 tys. ocen
7,1 10 1 183822
5,9 54 krytyków
Atlas chmur
powrót do forum filmu Atlas chmur

Witajcie. Jestem świeżo po obejrzeniu filmu i zrobił on na mnie ogromne wrażenie. Z ciekawości zajrzałem na Filmweb, by sprawdzić, jak "Atlas chmur" widzą inni i byłem zdziwiony, widząc, jak wiele jest negatywnych opinii na jego temat.

Na wstępie od razu zaznaczam, że filmy oglądam raczej rzadko, żaden ze mnie wyjadacz. Przy okazji, jeśli ktoś chce napisać posta w rodzaju "Atlas chmur to nic w porównaniu do <tytuł o podobnej tematyce/podobnym klimacie>", to niech się nie krepuje, chętnie nadrobię swoje zaległości.

Przede wszystkim: wiele osób krytykujących film pisze, że on nie ma tak naprawdę przesłania, ewentualnie, jego przesłanie jest bardzo mętne, a za "głęboki" ten tytuł uważają tylko ludzie od postów w rodzaju "tylko inteligentni go zrozumieją", "ten film nie jest dla każdego". Trudno mi powiedzieć, kto ma rację, napiszę jednak, co ja wyniosłem z filmu (robię to także dla siebie, chęnie gdzieś uwiecznię moje przemyślenia na ten temat, by za jakiś czas do nich wrócić).

W połowie filmu sięgnąłem po kartkę i długopis i zacząłem starannie rozrysowywać sobie wszystkie wątki, a przede wszystkim to, co, jak sądzę, umknęło ludziom, którzy piszą, że film to dziwna mieszanina kilku powiastek: połączenia między wątkami. Myślę, że to w nich tkwi klucz do zrozumienia utworu. Może, nim przejdę dalej, przepiszę to, co zauważyłem (mogłem pomieszać, mam też słabą pamięć do nazwisk, więc to będzie bardzo obrazowy wykres). Pewnie dla wielu to będzie oczywiste, ale trudno, czuję taką potrzebę po prostu.

Notariusz na statku pisze dziennik --> Młody kompozytor czyta dziennik oraz przybiera nazwisko notariusza, gdy chce pozostać anonimowy. Kompozytor pisze listy do przyjaciela, późniejszego naukowca, a także komponuje Atlas Chmur. --> Dziennikarka poznaje przyjaciela kompozytora, już starszego człowieka, czyta listy, które pisał do niego kompozytor, słucha Atlasu Chmur. -- > ??? I tu mam problem, bo pojawia się wątek wydawcy, a nie znalazłem połączenia. Może wydał jej książkę? Nie wiem. W każdym razie wydawca pisze coś w rodzaju wspomnień, które później przynoszą mu sławę filozofa. --> Kelnerka (w jej barze puszczają Atlas Chmur, jak wynika ze snów starego kompozytora) ogląda zapis obrazujący przemyślenia wydawcy-filozofa, co daje jej podstawy do utworzenia manifestu, który wygłasza. --> Lud po Upadku (wywołanym pośrednio przez manifest?) czci "kelnerkę", żyję jej (i, pośrednio, wydawcy) słowami.

A w to wszystko wpleciony jest absolutnie niesamowity moment, kiedy pokazują nam Zachariasza bawiącego się jakimś kamieniem szlachetnym, który nosi ze sobą... a jakieś czterdzieści minut później widzimy, jak Zły Lekarz odrywa ten (80%) kamyk od ubrania notariusza. Za. Je. Bi. Ste.

+ "Słabi to jadło silnym na sadło" - pojawia się zarówno w wątku na statku jak i tym najbardziej sięgającym w przyszłość, może też gdzieś po drodze. Ale to tylko dodatek. Dobra, teraz do rzeczy.

Moim zdaniem film da się streścić w tym, co mówi kelnerka pod koniec (swobodna parafraza): konsekwencje każdego czynu czy słowa człowieka sprawiają, że trwa on wiecznie. No i może jeszcze zdanie z "wątku statku": życie i działanie ludzkie to kropla w oceanie, ale ocean składa się z takich właśnie kropel (nie musicie mi mówić, że to już niezbyt głębokie jest, ale moim zdaniem ułatatwia zrozumienie filmu). Myślę, że film uświadamia nam to, że żyjemy w przedziwnej sieci kombinacji, możliwości i alternatywnych zakończeń i nie mamy absolutnie żadnego wpływu na to, do czego nasze czyny na koniec doprowadzą. Każdy czyn determinuje kolejny, to, czy jutro pójdziesz do kina może mieć wpływ na losy cesarstwa, które jeszcze nie powstało. Albo, z filmu: to, że trafisz do domu starców może sprawić, że w przyszłości dojdzie do ogólnoświatowej rewolucji.

Teraz, jak o tym piszę, wydaje mi się to smutnie ograne i naiwne (mi np. przychodzi do głowy "Efekt motyla", pewnie Wy macie wiele innych skojarzeń). Jaka jest różnica, co w tym jest nowego? Moim zdaniem na pewno forma. Cóż to była za opowieść, jak poprowadzona! Zapewne kilkadziesiąt lat temu przeskoczenie o kilkaset lat z jednego wąku w drugi zostałoby podkreślone jakąś mgiełką i eteryczną muzyką, a tutaj następowało to tak szybko, że dobrych parę sekund mijało, nim orientowałem się w zmianie wątku. Ale forma to forma. Miało być o wyjątkowości przesłania. Może różnicą jest to, że tutaj nie widzimy, jak drobne zmiany wpływają na losy jednej jednostki, lecz całej ludzkości? Albo to, że ta reakcja łańcuchowa daje nieśmiertelność każdemu, kto w niej uczestniczy? Posiedziałem nad tym kilka minut i dla mnie w tym ostatnim tkwi ta wyjątkowość, tak.

Aj, nie wyszedł mi ten ostatni akapit, ale trochę szkoda mi go usuwać. W każdym razie to już wszystko. Nie wiem, może emocje jeszcze ze mnie nie opadły, ale póki co to jeden z najlepszych filmów, jakie kiedykolwiek widziałem.

Pozdrawiam
A.

ocenił(a) film na 7
Agarwaen_

Dobra interpretacja. Wiedz, że byli tacy, co przebrnęli.
Dla mnie film to była taka trochę bajeczka (nierozłączne ryzyko wplanania wątków fantasy i sf) i w tej kategorii nie szukałem dodatkowego sensu czy ideologii, mimo że tych zdecydowanie nie brakowało.
Mimo jednak takiego nagromadzenia wątków i problematyk, film się przede wszystkim nie dłużył i ciągle utzymywał zadowalający poziom napięcia. To jest pewien wyczyn.

Gdybyś był ciekaw tego połączenia o którym zapomniałeś to (uwaga, spoiler poniżej):
Dziennikarka miała chłopaka przed którym uciekała do windy w której zacięła się z naukowcem.
Chłopak wyrzucając z balkonu krytyka, sprawił że jego książka sprzedała się momentalnie czyniąc bogatym wydawcę :)
Nie zdziwi mnie gdyby było coś poza tym, ale przekonam się przy drugim oglądaniu.
Nie wyobrażam sobie że mógłbym podczas oglądania filmu sięgnąć po długopis, dlatego dziękuję że ktoś zrobił to za mnie.

ocenił(a) film na 10
sanzi

Przykro mi, ale koleś, przed którym dziennikarka uciekała do windy nie był jej chłopakiem. Z książki wynika, że miała innego. Ba! W książce on się pojawia i z pewnością nie jest to ten długowłosy blond-hipis.

ocenił(a) film na 10
Agarwaen_

W kwestii zagubionego połączenia, może wydał, a może nie wydał. W książce Mitchella jest moment (a nawet kilka), że Timothy Cavendish, czyli ów „wydawca-filozof”, wyjmuje i czyta pracę pt: „Okresy półtrwania...” na temat Luisy Rey, czyli dziennikarki.
I to jest właśnie owe zagubione połączenie. Niezbyt silne, to fakt, ale kto powiedział, że nasze czyny muszą oddziaływać silnie na przyszłość? Wpływ może być słaby, ale jednak istnieje, tak jak pobieżne czytanie historii o dziennikarce.

Poza tym, ładnie to napisałeś. I – co ważne – językowo dobrze.