Charakteryzacja w tym filmie najbardziej raziła. Postarzeni aktorzy byli sztuczni, a robienie z kilku z nich na siłę Azjatów też było bez sensu, wyglądali wręcz odrażająco. Jak ofiary eksperymentów genetycznych. Wątek z 2144 roku był najgorszy wizualnie. Masa gadżetów, kiepska charakteryzacja i drewniane aktorstwo jak w Matrixie.
Liczyłem, że końcówka filmu przyniesie jakieś rozwiązanie, ale jedyne co dało siedzenie nad tym filmem prawie 3 godziny, to zaledwie przebłyski tego, o co tam chodziło.
Jak zrozumiałem, ludzie powracaja na ziemię w kolejnych epokach, stąd Tom Hanks najpierw był konowałem na okręcie, potem portierem, następnie poważnym naukowcem i tu zgrzyt, bo w czasach współczesnych jest jakimś celebrytą z mafii. Następnie przeskok w przyszłość i jest sobie pasterzem kóz, który w końcu jest dobrym człowiekiem. Zresztą naukowiec wysadzony w powietrze, też nie był zły. Gdyby nie postać recydywisty, mozna by stwierdzic, że mamy wiele żyć w różnym czasie i ewoluujemy, stając się coraz bardziej dobrymi. Ale to raczej bez sensu patrząc na wcielenia innych aktorów.
Inny wniosek - ludzie na przestrzeni dziejów, a raczej pojedyncze jednostki robiły rzeczy dobre, na przekór światu, uznani za wyrzutków. Świata to nie zmieniło, bo w 2144 mamy erę niewolnictwa i produkcji mydła z ludzi, jakiej nie powstydzili by się naziści. Jeszcze dalej jak widac, ludzie wracają do życia jak dzikusy i zjadają jedni drugich. Więc jaki w tym sens? I w takiej formie ukazania tego? Róbmy dobre uczynki, nawet jak przez to nas zabiją, a nasze dzieci i tak bedą żyć w postapokalipsie/orwellowskim państwie? To poniekąd wiadomo bez takich tasiemców.
Być może wątki się łączą w jakiś zawiły sposób, niewidoczny po pierwszych 10 obejrzeniach, poza tym, że bohaterowie mają znamiona z kometą. I byc może powstaje z tego jakiś sensowniejszy wniosek, ale ja go nie zauważam. Można też przyjąć, że film twórcom po prostu nie wyszedł.
było powiedziane - ludzie odnajdują siebie non stop, po śmierci w przeszłości lub przyszłości, były ukazane osoby który odnalazły się, nie musiał być między nimi jakiś konkretny związek, bo chodzi właśnie w tym o inne wcielenia